Paring:
HunHan
Bohaterowie: LuHan, Oh SeHun
Typ:
oneshot, AU, angst
Ostrzeżenia: Brak.
Mój pierwszy ff oddaje w wasze łapki! Jestem szczęśliwa, że
to dodaje o 23:31. Dziękuje mojej becie za sprawdzenie tego (mam nadzieję, że w
tym błędów nie wyłapiesz) ♥
Powiem wam, że mi się to
średnio podoba, ale osoby, które otrzymały tego
HunHana na twitlongerze (ach, te początki) aż trzy razy skomentowały go:
"Brak mi słów" i nawet przyznały, że się popłakały ... z tym to chyba
ściemniały.
Zapraszam do mojego świata!
„SeHun lubił motyle”
Ta myśl przeszła LuHanowi po głowie, kiedy przed jego oczami
przeleciał jeden przedstawiciel tego gatunku.
„Ale SeHuna już nie ma”
Dodał, jakby składał w głowie fakty związane z osobą
młodszego.
Jelonek był w dość nietypowym miejscu. Chyba, że za normalne
uznacie stanie na dachu wieżowca, patrząc się w dół na przejeżdżające
samochody.
„Ciekawe ile będę spadać”
Myśli chłopaka pogalopowały w innym kierunku, zdając sobie
tym samym sprawę, po co tu przyszedł. Rozglądnął się we wszystkie strony, aby
upewnić się, że na pewno nikt mu nie przeszkodzi i lekko wysunął jedną nogę do
przodu, tak, że połowa zwisała z krawędzi budynku. Jednak po chwili zrobił krok
do tyłu, kiedy koło jego nogi znów pojawił się wielobarwny motyl. I myśli
powróciły do punktu wyjścia.
„SeHun lubił motyle… Lubił też chodzić je oglądać”
LuHan też to lubił… Nie. On lubił patrzeć na SeHuna, który
za nimi biegał. Albo na jego wyraz twarzy, kiedy dokładnie przyglądał się
jakiemuś. Lecz zdecydowanie najpiękniejsze było to, jak się cieszył. Kiedy tryskał
szczęściem, że złapał jednego… A co dopiero, gdy nigdy wcześniej takiego
jeszcze nie widział. Mimo tego, że Oh tak je uwielbiał, to nigdy nie miał ani
jednego w domu. Nigdy nie przykuł żadnego, już uśmierconego do korkowej
tablicy.
„Było lato. Słońce przestało prażyć, ogrzewając ciała swoim
przyjemnym, wieczornym ciepłem. Lu siedział na kocu obserwując SeHuna, który
żegnał się ze złapanym dzisiaj motylem:
- Dlaczego je wypuszczasz? - zapytał Chińczyk, już dawno
zaprzątający sobie tym głowę
- Po co? Abym mógł je jeszcze kiedyś złapać – po tych
słowach przekazał Xiao najpiękniejszy uśmiech jakim kiedykolwiek go obdarował.„
Chyba wyprawy na poszukiwania motyli były najlepszą rzeczą,
jaka kiedykolwiek mu się przydarzyła. Nie mógł zapomnieć, jak na jednej z nich
lekko drżącą ręką złapał dłoń młodszego po raz pierwszy. Nieopisane było
zdziwienie chłopaka, kiedy SeHun mocniej ścisnął jego rękę i cały
zaczerwieniony posłał mu delikatny uśmiech.
To był początek wszystkiego. Wszystkiego, nazywanego przez
niektórych HunHanem. HunHanem, który był dla niego życiem.
„Właściwie… Dlaczego SeHuna nie ma?”
Miał dziurę w pamięci. Czyżby specjalnie o tym zapomniał? A
może chłopak był tylko snem, który nagle się urwał. Czy sen, czy jawa, SeHun
był tylko ulotnym motylem, który nawiedził jego głowę.
Nie mógł pojąć, jak mógł zapomnieć tak istotnej rzeczy.
Rzeczy, która była chyba najważniejszą ze wszystkich innych.
Nie zapomniał, jak pierwszy raz się spotkali.
Wtedy, gdy SeHun przez przypadek wytrącił LuHanowi jego
buble tea z ręki i zaoferował odkupić mu napój.
Nie zapomniał tego zapachu.
Nie mógł tego zdefiniować. Był on przyjemniejszy od
jakichkolwiek kwiatów. Jakichkolwiek perfum. Ta woń była jedyną rzeczą, która
mogła ułożyć go do snu. Jedyną rzeczną, która sprawiała, że zapominał o całym
świecie i pomagała mu zaznać błogiego spokoju. To był po prostu zapach SeHuna,
który swoim słodkim, a jednocześnie gorzkim aromatem mógł podbił serca
milionów. Podbił i jego.
Nie zapomniał tego dotyku.
Kiedy czuł go na sobie, całe ciało ogarniała niesamowita
rozkosz, a lekkie wzdrygnięcia uświadamiały mu, jak bardzo tego pragnął i jak
bardzo za tym tęskni już parę sekund po oderwaniu się rąk SeHuna od rozpalonej
skóry LuHana.
Nie zapomniał słodkich chwil.
Kiedy po długich prośbach założył kocie uszka lub zrobił
atak słodkości, wywołując u Chińczyka śmiech.
Nie zapomniał ich pierwszej kłótni.
Ilość porozbijanych lamp. Było ich dziesięć. Za dużo
wypowiedzianych słów. Wyrzucone myśli, które nigdy nie miały ujrzeć światła
dziennego. Nie mógł zapomnieć wyrazu twarzy Koreańczyka, kiedy ten dowiedział
się, że Han wyjeżdża… I nie zamierza wrócić. Ból, cierpienie, złość, strach,
szok, pustka. Wszystkie te rzeczy było widać w oczach młodszego, który próbował
nie stracić powietrza, tak jak puszczony balon. To, jak załamywał mu się głos,
co chwilę, jak tylko spróbował coś powiedzieć. Jak próbował przekazać Jelonkowi
swoje uczucia, ale to słowo, które je wyrażało zagubiło się gdzieś w jego
umyśle. Lecz to, co najbardziej nie pozwalało o sobie zapomnieć, to ciężki
oddech chłopaka, który prześladował go w najgorszych koszmarach
Nie zapomniał, jak pierwszy raz usłyszał od niego: „Kocham
Cię”
Jak cały drżący, mocno go objął, szepcząc mu do ucha: „Nie
odchodź”. Kiedy cały spocony znalazł Lulu na lotnisku, jak już miał mieć
odprawę. Jak biegł do niego, jakby to była ostatnia rzecz, jaką ma zrobić w
swoim życiu. To, jak przepraszał go szeptem za wszystko co powiedział, zrobił i
poprosił, by został z nim na zawsze.
Nie zapomniał ich pierwszego pocałunku.
Przypływ ciepła, gdy ich usta lekko się zetknęły. Kiedy
jeden z nich śmielej przycisnął się do drugiego. Kiedy każdy z nich czuł łzy
tego drugiego na swoim policzku. Łzy, które były oznaką szczęścia oraz
przeżytego do tej pory cierpienia. Kiedy SeHun przyciągnął go do siebie
zupełnie tak, jakby na świecie nie było nic innego niż LuHan i jego różowe,
słodkie usteczka. Jak on sam wplótł palce w jego włosy, próbując zbliżyć ich do
siebie jeszcze bardziej, chociaż się nie dało. Nie mógł zapomnieć, jak po
długiej walce, którą zawsze przegrywał, Koreańczyk dokładnie badał językiem
wszystkie zakamarki jego jamy ustnej. I te przymrużone spojrzenia skierowane na
siebie, które przekazywały miłość, zawstydzenie i wieczną obietnicę.
Nie zapomniał ich pierwszego razu.
Jak w końcu stali się jednością. Tego, jak ich spocone ciała
ocierały się o siebie, próbując zdobyć jak najwięcej przyjemności. Jak SeHun
delikatnie jeździł dłońmi po jego skórze sprawiając, że szalał na jego punkcie
i na tym co potrafił mu zrobić. Jak przez jeden gest potrafił wywrócić jego
życie do góry nogami. Nie zapomniał o tym, jak nierówne były ich oddechy, a
jednak serca biły dokładnie tak, jakby było jednym. Tej przyjemnej ciszy, kiedy
się do siebie przytulali po obietnicy: Na zawsze razem.
Lecz najbardziej nie mógł zapomnieć o motylach.
Motylach, które dawały jego życiu tyle szczęścia. Jak jego
życie patrzyło na nie. I nawet to, jak był zazdrosny, że jego życie, jego SeHun
kocha coś jeszcze tak mocno jak jego samego!
Więc jak, do jasnej cholery mógł zapomnieć, jak jego życie
zniknęło?!
Jak jego życie odfrunęło, niczym motyl na inny kwiatek i
może teraz staje się dla tego właśnie kwiatka najważniejszą rzeczą na świecie.
Rzeczą, bez której panuje pustka, a wcześniejsze życie staje się szare i
nieprawdopodobne. Bo jak niby mógł żyć bez swojego życia?
Jego serce z każdą chwilą rozpadło się na coraz więcej
małych kawałeczków, które powoli gubiły się we wszystkim i oddalały od siebie.
Kawałeczki, które już nigdy nie mogły być razem, bo to, co trzymało je przy
sobie zniknęło. Klej, którym był SeHun, znikł. Więc serce nie potrafiło być
całe bez tej jednej, a jakże ważnej rzeczy.
Z każdą chwilą cierpienie stawało się coraz większe. Chociaż
ciało nadal istniało, według LuHana, było rozerwanie na jeszcze mniejsze
kawałeczki niż serce.
Tego nie mógł wytrzymać.
Jedna noga już wisiała w powietrzu, a na twarzy chłopaka
zagościł początek uśmiechu spokoju. Serce zaczęło bić coraz wolniej,
sprowadzając opanowanie na chłopaka. Umysł powoli odpływał tam, gdzie czekało
na niego miejsce. Coraz bardziej pochylał się do przodu, czując już wiatr wiejący
od dołu prosto w twarz. Pod drugą nogą wyczuł, że został już mały kawałek,
jeszcze mniejszy, już prawie nic…
I nagle coś pociągnęło go do tyłu.
Wszystko powróciło z wzmożoną siłą. Całe cierpienie i ból.
Wszystko czego chciał się pozbyć. I ta świadomość, że SeHuna już nie ma… I
nigdy nie będzie.
Dopiero po chwili poczuł, jak ktoś mocno trzyma jego rękę.
Twarz, którą zobaczył, jak się obrócił nie mogła by prawdą. Już musiał być w
niebie, bo niemożliwe było, aby jego życie go trzymało.
Kiedy nagle ścisnął uścisk dłoni. Uśmiech zszedł z twarzy
kochanka. Zdziwienie ogarnęło Jelonka, a po chwili strach. Przed jego oczami
pojawiła się ciemność. Wołanie o pomoc. Głuche jęki. To była katastrofa.
Zawalenie się tunelu. To o czym zapomniał, a raczej to, co celowo wyrzucił ze
swojej pamięci – powróciło. Dzień, w którym stracił swoje życie.
Znowu poczuł mocne ściśnięcie, a usta Koreańczyka uformowały
się znowu w uśmiech.
Ból, cierpienie, rozpacz, samotność. Wszystko zniknęło,
jakby za dotknięciem magicznej różdżki. Serce znowu zdawało się być jedną
częścią. I tak miało pozostać już na zawsze.
Jednak LuHan nie czuł już uścisku dłoni. Całe ciało jego
miłości zamieniało się… Zmieniło w motyla… I odleciało.
Teraz to on wyciągnął rękę w górę, próbując dosięgnąć motyla
szepcząc:
- Nie odchodź …
☮☮☮
I jak podobało się? Płaczecie? A może macie ochotę zwrócić obiad? Podzielcie się swoja opinia tu na dole!
☮☮☮
I jak podobało się? Płaczecie? A może macie ochotę zwrócić obiad? Podzielcie się swoja opinia tu na dole!
Ehehehheehehehe, powiem ci dziewczynko, że szalejesz i to jak! Nononononono (twoja beta myśli, od czego by zacząć długi komentarz) Jak już wiesz, strasznie mi się podobał ten fick i proszę nie mówić, że tobie średnio. Hunhany, tak bardzo kocham Hunhany, jeszcze takie smutne. ♥ Bardzo przyjemnie mi się też to sprawdzało, aż z tego wszystkiego przeczytałam to sobie jeszcze raz i na końcu mam łzy w oczach, na dodatek ciężko mi się oddycha. Luhannie, Sehunnie, kurdekurdekurde. Nie mogę się powstrzymać, by to napisać: fdsfdjfhdjsfhdjsfjdhf. : > Jako twoja beta jestem zadowolona i czekam na więcej twoich tworów, szczególnie Hunhany w stodole. ♥
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za wenę i chęci do pisania, których mi powoli ubywa. ;_____;
Tak Hunhany w stodole czekają aż skończę SeKaie xD
UsuńCzytałam ten oneshot trochę dawno, ale nadal pamiętam go bardzo dobrze :3. Cóż ja mogę powiedzieć? (żeby nie napisać "asdfghjkl")Jest MEGA! Bardzo ciekawy pomysł z tymi motylami, na serio. Chociaż nie jestem jakąś wielką fanką HunHana (nie bijcie) to chyba przez między innymi tego shota zaczynam ich coraz bardziej lubić. Bardzo dobrze mi się go czyta i mogłabym tak cały dzień.
OdpowiedzUsuńOczekuję na SeKaia i hwaiting :)
(btw. UDAŁO SIĘ!!! XD)
Mam nadzieję, ze nie przerazisz się tym SeKaiem, którego Ci tu wsadzę z dedykacją ;) Będzie on całkiem odmienny niż ten! Nie wspomnę też, że ma jak na razie 11 stron, a to dopiero połowa :)
UsuńCzemu moje emocje sobie leżą sponiewierane gdzieś w kącie pokoju, czekając, aż je podniosę? Co Ty z nimi zrobiłaś? Jejku, to było naprawdę wspaniałe. Pomimo iż nie uroniłam żadnej łzy, chylę czoła. Bardzo oryginalny i ciekawy pomysł. Przedstawienie historii Luhana i Sehuna. Damn, umieram. Naprawdę masz ogromny potencjał i talent. Jeszcze HunHan - jak ja ich kocham razem. Posłużenie się motywem motyli było strzałem w dziesiątkę. Coś innego, nienaturalnego i intrygującego. Naprawdę frapujący one shot.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne Twoje prace i życzę weny. Hwaiting! :)
jejju to było nieziemskie ! Boskie *__* Mmm wiedziałaś chyba że kocham HunHan'a xD :D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i serdecznie zapraszam na yaoidreams.blogspot.com <33
Kristusie...! Co za... ASDFGHJKL >w<
OdpowiedzUsuńBoże... KOCHAM KOCHAM KOCHAM <33
Tak, płaczę. Tak, mam ochotę zwrócić, ale śniadanie (ale ja mam tak zawsze jak się denerwuję, a tutaj tak się zdenerwowałam, że łohoho, bo już mi zrobiłaś nadzieję na happy end ;_;) O Jezu, o Jezu... Ręce mi się trzęsą QQ
Cudowne opowiadanie (kocham angsty, więc już mnie ujęłaś) no i po prostu... Ah, cieszę się, że znalazłam tego bloga *^*
PS. Wspominałam już, że płaczę?
Ale się cieszę, że się podoba :) I zdradze Ci w tajemnicy, że na kolejnego smutnego HunHana już mam pomysł :)
UsuńBorze, piękne, piękne, piękne ^^
OdpowiedzUsuńCudowny Hunhan ^^
Po plakalam się na tym... genialny pomysl z tymi motylami ^^
Pisz dalej, dużo weny i Hwaiting ^^