Oh Sehun. Jego
pomysły były beznadziejne i ani razu nie trafiały w gust Jongina. A te plany zawsze
uwzględniały jego osobę w dużej mierze, bo jakby Sehun mógł zapomnieć o swoim
chłopaku? Jednak nigdy nie usłyszał od Kaia słowa nie. Każdy, nawet najbardziej głupi pomysł, Kai starał się wykonać. Jakim cudem? Jak to się stało? No
miłość się stała. Chyba nawet sam Oh nie wiedział, jak działa na swojego partnera, który zawsze wygodny i dumny porzucał to wszystko tylko po to, aby on
był szczęśliwy.
Lecz cierpliwość
Jongina nie mogła przecież trwać wiecznie. Właśnie o tym myślał Kai, siedząc i
pustym wzrokiem wpatrując się w Sehuna, który zawzięcie i wyraźnie podniecony
tym, co mówił, starał się namówić go na swój nowy pomysł. Naprawdę chłopak
wierzył, że da radę znieść wszystko po tym, jak pewnego dnia Oh zaproponował,
aby zrobił przed nim striptiz. Nigdy, no nigdy, nie spodziewał się, że do głowy
blondyna może wpaść pomysł, w którym nawet jeden punkt nie odpowiadałby ideałom
bruneta.
Nic też dziwnego,
że po dosyć czasochłonnym monologu odpowiedzią Kaia, pierwszy raz w życiu na
pomysł jego chłopaka było wielkie, szare i puste „nie”.
Jednak zanim sam
Jongin zdał sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział, oczy Sehuna
rozszerzyły się do niepojętych rozmiarów i w urywku sekundy zagościły w nich łzy. Zanim
głos całkowicie mu się załamał, dał radę tylko cicho zapytać:
- Dlaczego?
Ton jego głosu tak
uderzył w Kaia, iż sam nie wiedział, czy jest smutny, czy zły. Poczuł się,
jakby nagle jego serce przeszyło milion strzał. Tak właśnie działał na niego Oh
Sehun. Jego serce pokryte było warstwą lodu, której
nikt nie potrafił skuć nawet największym poświęceniem, natomiast on jednym
dotknięciem mógł zamienić wszystko w wielką kałużę wody. Nienawidził tego, a zarazem
kochał. To samo czuł do swojego chłopaka. Chyba najbardziej intrygował go sam fakt, że
blondyn tak na niego działał. Jak nikt nigdy wcześniej i prawdopodobnie nigdy
później, bo zamierzał pozostać z Sehunem do końca.
Roztargnienie przejęło
jego myśli. Wszystko w jego głowie nagle zaczęło zmieniać miejsce i przechodzić
z jednej strony na drugą tworząc dwie grupki, które miały przedstawiać dlaczego jest zły, a dlaczego smutny. Tak jak w filmach, gdy pojawiają się
dwie postacie: anioł i diabeł, siadają na ramionach niezdecydowanego i kuszą
go, aby zrobił to, co oni uważają za słuszne. Właśnie w takie dwie postacie
zamieniły się w jego myśli. Jedna mówiła, że powinien się
wstydzić za to, co zrobił, a druga, że postąpił prawidłowo i zgodnie ze swoją zachcianką jak miał to w zwyczaju.
Jako pierwsza swą
przemowę zaczęła ta dobra, która uważała, iż Jongin jest bardzo nie dobry dla swojego
chłopaka. Przecież Kim zawsze się zgadzał na jego prośby i kochał oglądać to,
jak jego chłopak jest szczęśliwy. Nawet podczas spełniania tych wszystkich
pomysłów, z każdą chwilą coraz bardziej je lubił. Lecz nigdy tego przed samym
sobą nie przyznał. Do tego zawsze na nie przystawał, więc dlaczego teraz nie
mógł? Dlaczego właśnie teraz miał zawieść swojego chłopaka, który wyraźnie
wszystko przestudiował i dużo czasu spędził nad tym, aby idealnie zaplanować
cały pomysł. Nigdy nie okazywał tak wielkiej radości w związku z tym, co
wymyślił, więc na pewno marzył o tym aby stało to się prawdą. Widać było, że Oh Sehun po prostu nie dawał rady tego ukryć, mimo, iż
włożył w to wszystkie siły. Wszystkie pokłady szczęścia, które posiadał wylewały się z niego litrami, a płomyki nadziei w jego oczach nawet na chwilę nie zdawały się gasnąć.
Lecz czym bardziej
podobało się coś blondynowi, tym bardziej odpychało to Kaia. Po prostu dwa
totalne przeciwieństwa. Do tego przecież Kim wiedział, że gdyby on sam zaproponował Sehunowi aby coś zrobili, to nawet jeśli jego chłopak panicznie się tego bał i
brzydził, to i tak z wielkim uśmiechem zgodziłby się na jego pomysł. Bo dla
niego najważniejszym było spędzanie ze sobą czasu i poznawanie siebie bardziej,
a forma tego była tylko dodatkiem, który miał im to uprzyjemnić.
Dlatego właśnie
miał tak wielkie wyrzuty sumienia, bo największym dla niego skarbem było to, że
mógł być z nim. Jego ukochany po prostu chciał aby czas, który przeznaczą na to spotkanie, był wykorzystany jak najlepiej.
Lecz kiedy jego serce
miękło, to druga postać, ta zła, postanowiła o sobie przypomnieć. Przecież byłoby zbyt
pięknie, gdyby jednak cała bajka skończyła się dobrze, bez jakichkolwiek
problemów.
Przecież zgadzał
się na wszystko. Nigdy nie wyraził słowa sprzeciwu na plany blondyna. Nie
wszystko musiało mu się podobać i nie każda rzecz interesowała. Jego
chłopak też mógłby się z tym liczyć i pomyśleć o tym, co on myśli zanim zajmie się planowaniem czegoś. Dlaczego to on zawsze miał się poświęcać i
robić wszystko tak, jak to chciał Oh Sehun? Nigdy nie zapytał się wcześniej, czy by
mu to pasowało. Nigdy nie zapytał się, czy to on nie ma jakiegoś pomysłu.
Przecież nie jest bezmózgą maszyną i też są rzeczy, które chciałby zrobić ze
swoim chłopakiem, a także mogliby kiedyś pomyśleć nad czymś razem, co nie jest
szkolnym projektem nad którym mieli pracować we dwójkę.
Parę razy jeszcze
obie strony zabierały głos, na powrót mieszając się w jedno, aby utrudnić wybór
brunetowi. On tylko na chwilę zerknął na blondyna, którego twarz wyrażała dużo bólu. Serce Kaia znowu czuło, że jego osoba zachowała się okropnie.
- Sehun-ah… -
chłopak wyciągnął rękę, aby położyć ją na głowie blondyna, lecz ten pośpiesznie
odwrócił ją w bok, jakby zaczął uważać, że biała ściana toalety, przy której
siedzieli na ławce, to w tym momencie najciekawszy widok.
To był właśnie
pierwszy błąd, jaki popełnił młodszy. Kai już gotowy był wyprzeć się
poprzednich słów, aby tylko znowu zobaczyć ucieszonego blondyna, lecz jego gest
nie dość, że zrobił wielkie wrażenie na brunecie, to jeszcze zmienił jego
nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni. Przecież nic nie może pójść gładko i idealnie. Tak jak w każdym filmie to diabełek przejął dowodzenie.
Kai natychmiastowo pozbył się zdziwienia, a na jego twarz wyszedł szyderczy
uśmiech, który Sehun dobrze znał. Uśmiech, który towarzyszył Jonginowi kiedy
ten wyjaśniał, jak owy pomysł jest beznadziejny prawie każdej jednostce, która coś mu
zaproponowała. On sam jednak nigdy nie stanął z nią twarzą w twarz i w tej właśnie chwili
czuł się kompletne przerażony, bo doskonale wiedział, że Kai, nawet jednym słowem, mógł w tej
odsłonie zgasić argumenty "za" jego przeciwnika.
- Więc pytasz
dlaczego? – prychnął, a w jego oczach zapaliły się płomyki. Sehun wyparłby się
całego pomysłu raz dwa, tylko był zbyt oszołomiony tym, co zobaczył. Tą miną,
której nigdy nie widział, nawet jak gasił nadzieje osoby z najbardziej fatalnym
pomysłem. Natomiast sam Jongin czuł się swobodnie. Jakby wszystko, co w nim się
kłębiło, miało zostać uwolnione. Bo ile razy przecież może postępować tak samo.
Jego cierpliwość nie była wieczna. - Przecież nie zawsze będę miał ochotę na
wszystko, co wymyślisz – dodał bardzo naturalnym tonem, akcentując słowo
„wszystko” jakby miało ono otworzyć blondynowi oczy na świat oraz dać mu do zrozumienia, że to wszystko to właśnie jego wina.
- Mógłbyś chociaż
łaskawie powiedzieć co Ci się w tym nie podoba i razem moglibyśmy to zmienić –
przygryzł usta i zacisnął pięści. Nie miał zamiaru przegrać tej
walki.
Sam Kai tylko
głośno zaśmiał się w środku i spod lekko przymkniętych oczu popatrzył na zaciśnięte
usta Sehuna, które akurat w tym momencie musiały go kusić tak bardzo. Szybko
przeniósł wzrok na jego twarz i wyprostował się z szelmowskim uśmiechem, aby
zadać cios poniżej pasa.
- Jeżeli mam być
szczery, to wszystko – ostatnie słowo powiedział tak wolno i wyraźnie, że jego
znaczenie jeszcze bardziej dobiło blondyna.
Jeśli chcielibyście porównywać, kto był bardziej zdenerwowany, to nie wiem, czy by wam się udało. W jednym
i drugim z każdą sekundą gotowało się coraz bardziej, aż dziwne, że jeszcze nie
eksplodowali. Oh przypuszczał, że został porażony prądem, bo to, co przed
chwilą usłyszał przeszło przez niego całego, wywołując tym samym niemały
wewnętrzny wstrząs.
Nie mógł uwierzyć,
iż jego chłopak z taką łatwością, swobodą i brakiem zainteresowania mógł
wypowiedzieć to słowo na „w”, które sprawiło, że aż zaniemówił z wrażenia.
Przecież on myślał nad tym od miesiąca. Dokładnie analizował wszystko
czegokolwiek dowiedział się o swoim chłopaku, każdą uwagę i najmniejszy
szczegół zapisując na kartce. Potem przeszukiwał internet, siedząc nawet całą
noc i psując wzrok, aby znaleźć coś, co najbardziej będzie pasowało Jonginowi.
Wszystko dokładnie sprawdzał i oceniał, żeby było idealnie. Chciał sam znaleźć
dla niego świetny pomysł. Taki przynajmniej obrał sobie cel. Jedyną z tych wszystkich wspólnych chwil, którą będą zawsze
miło wspominać. A jednak ten debil z mordą jak koń (czyt. Kai) miał czelność
powiedzieć mu „nie” i „wszystko” na cały jego monolog, w którym przedstawił mu
to, co zaplanował z dużą dokładnością.
- Co ja sobie
myślałem? Tobie zawsze nic się nie podoba – syknął prawie plując jadem wokoło.
I tu Sehun zrobił
drugi błąd.
- Zawsze? – Kim
podniósł jedną brew do góry, jakby oczywiste było to, jak bardzo jego chłopak
się myli, a swoją jakże ciekawą ideę wytłumaczył mu osobiście, bo on sam nie ma
ochoty na jej pojmowanie.
- Nawet jeśli się
zgodzisz, to zdajesz się nieobecny, jakby w ogóle Cię nie obchodziło spędzanie
razem czasu. Jakby to była dla Ciebie istna katorga, że tylko musisz przebywać
w moim otoczeniu.
Blondyn popełnił
trzeci i jakże nieodwracalny błąd.
Sehun sam nie
wiedział, jak bardzo Kai się dla niego poświęca i jak całe swoje
zainteresowanie, nawet gdy nie ma już siły, poświęca na to, aby jak najwięcej
czerpać z bycia razem. Sam Jongin
nie wiedział, czy ma wstać i pójść do domu, czy kontynuować tą żałosną rozmowę,
w której jego ukochany starał mu się udowodnić, że cały pomysł jest idealny, a on ma niepotrzebne wąty.
- Czy teraz
próbujesz mi powiedzieć, że nie interesuję się tobą i spędzam z tobą czas na
odwal się? – zapytał tak, jakby nie mógł zrozumieć tego, co wcześniej usłyszał.
Natychmiastowo usłyszał odpowiedź, która nie ukrywam zrobiła na nim ogromne wrażenie:
- Tak.
To jedno krótkie
słowo dobiło Jongina tak, jak Sehuna wyraz „nie”. Teraz zastanawiał się, czy
młodzieńcowi nie rzuciło się coś na mózg albo jeszcze gorzej - przed
przyjściem tutaj spadł i dotkliwie uderzył się w głowę.
- Czy mógłbyś to
jeszcze raz powtórzyć, bo wydaje mi się, że mam problemy ze słuchem – warknął w
stronę blondyna.
- Spędzasz ze mną
czas na odwal się, żebym tylko był zaliczony i nie robił problemu –
odpowiedział całkiem spokojnie udając, że nie zrozumiał sarkazmu i złości, które
wychodziły z ust Kaia podczas ostatniej wypowiedzi.
- Może jeszcze mi
powiesz, że jestem z tobą tylko dla seksu – prychnął.
Teraz miał już
pewność, że Sehunowi spadła w drodze na tą ławkę jakaś wielka szyszka na głowę.
Jedyne czego mu brakowało to popcorn, bo każde kolejne słowo wypowiedziane
przez jego chłopaka wydawało się coraz większą komedią.
- Sam to
powiedziałeś – odparł chłodno Oh, wiercąc spojrzeniem brunetowi dziurę w
brzuchu.
Rozległa się długa
cisza.
Kai nigdy nie
pomyślałby, że Sehun może tak uważać. Nie mógł sobie wyobrazić, że taka myśl
kiedykolwiek przeszła mu po głowie. Gdyby ktoś
powiedział mu, że jego ukochany może mieć jakiekolwiek wątpliwości dotyczące
uczucia, jakie dzieliło ich dwoje, z pewnością wpisałby tą osobę na
czarną listę, a na dodatek zaśmiał się bezczelnie w twarz. Kropelki potu
zaczęły spływać po jego czole, bo nie dość, że mocno świeciło słońce, to jeszcze on
sam gotował się od środka. Taka podwójna dawka gorąca powinna być śmiertelna.
Natomiast Sehun
nie mógł uwierzyć, że Kai był z nim tylko dla uspokajania swoich potrzeb. Jego
oczy rozszerzały się z każdą chwilą coraz bardziej, kiedy wszystko, co miał w
głowie coraz bardziej pchało go do uwierzenia, że jego Jongin i ich wielka
miłość to stek kłamstw, który tylko miał uwieść biednego blondyna i zamknąć w
klatce. To, jak się nim ostatnio nie interesował. Sehunowi wydawało się
naprawdę, że chłopak męczył się w jego towarzystwie. Że przestał go kochać albo już nie potrafił udawać. Wszystko plątało się w jego głowie, a na wierzch
wyciągnął tylko te kilka wspomnień, kiedy brunet mógł naprawdę nie być nim
zainteresowany (ani żadną rzeczą w jego otoczeniu) nawet nie zdając sobie z
tego sprawy. Po prostu w tym momencie był święcie przekonany, że jego rola w
tym związku to dmuchana lalka do pieprzenia Jongina.
- To jeżeli
uważasz, że jestem z Tobą… - przerwał, jakby nie pewny tego, co chce powiedzieć
- …jestem z Tobą tylko dla seksu, to dlaczego ze mną nie zerwiesz? – powiedział
chłodno i sztywno nie wierząc, że Oh byłby w stanie posunąć się aż do tego.
Wierzył, że to było tylko chwilowe załamanie odmową i zaraz wszystko powróci do
normy.
- Widać, że
jeszcze potrafisz powiedzieć coś mądrego. Chyba nie muszę tego powtarzać, abyś
zrozumiał – prychnął do niego i gwałtownie wstał z ławki porywając swój sweter,
który obok niego leżał. Jedyne co pozostało Jonginowi to wpatrywanie się w
znikającą sylwetkę jego eks. Jeszcze wtedy, przez krótką chwilę, nie
przejął się tym co się wydarzyło.
***
Tydzień później.
W szatni roznosił
się zapach męskiego potu. Oczywiści nikt go nie lubił, ale po wyczerpującym
treningu zapach ten stawał się prawdziwą dumą. Co chwila trzaskały szafki i
drzwi, a po całym pomieszczeniu roznosiły się wrzaski, szum wody z łazienek,
rozmowy i łkania tych dla których obecny dzień był beznadziejny. Kai spokojnie
wycierał swoje włosy białym ręcznikiem, głęboko oddychając i podśpiewując sobie
piosenkę Taylor Swift. Jednak jego beztroskie chwilę przerwał ktoś, kto położył
mokrą rękę na jego ramieniu wywołując dreszcz.
- Pośpiesz się i
pogadaj z nim na spokojnie.
- Tao – Kai
obrócił się na pięcie i obdarował chłopaka błagalnym spojrzeniem – Nie będę
rozmawiał z kimś, kto najwyraźniej uważa mnie za zwykłą dziwkę – zaśmiał się i
położył mu swój ręcznik na ramionach.
Przez cały tydzień
owa dwójka rozwodników unikała siebie niczym ognia i każdy swój ruch planowała
tak aby omijać tego drugiego najbardziej jak mogła. W ten oto sposób, oboje
nie widzieli siebie na oczy przez ten czas, ciesząc się rezultatem ich starań.
Gdyby na poważną rozmowę poświęcili choć jedną dziesiątą tych godzin, które zmarnowali na plany omijania
siebie nawzajem, to ich związek stałby się niepodważalnie nierozwiązywalny.
Jednak owa dwójka była tak bardzo uparta, a żadna ze stron nie potrafiła
odpuścić. Bo oboje czuli, jakby to ich najbardziej urażono i to oni byli
najbardziej poszkodowani, a ten drugi nie ma w ogóle racji, a jego argumenty są
wyssane z palca. Właśnie chyba tylko pod tym względem obaj byli do siebie
podobni. Zawsze to oni uważali, że są ofiarami, co w konfrontacji kończyło się
wieczną niezgodą.
- Zachowujecie się
jak dzieci – poklepał go lekko po policzku – Przedszkole to jedynie 200 metrów
do przodu i skręt w prawo. Idealnie byście się tam razem nadali.
- To on zachowuje
się jak dziecko. Chyba nie zamierzasz mnie umoralniać Zitao? – zaśmiał się Kim,
pakując swoje rzeczy to torby.
- A właśnie, że
tak – opadł ciężko na ławkę – Bo ktoś to powinien w końcu zrobić. Myślałem, że
po paru dniach weźmiesz się w garść i jak trochę ochłoniesz, pójdziesz z nim
porozmawiać. Widocznie z każdym dniem twój upór rośnie w górę proporcjonalnie z
mniemaniem o sobie.
Kai jedynie
zareagował na to prychnięciem i nie zamierzał przerwać swojego wcześniejszego
zadania, jakim było pakowanie butów i stroju. Nie widział też potrzeby słuchania kazań Tao,
który na siłę próbował zeswatać go ponownie z Sehunem. Wszystko ma swój
początek i koniec. Nie miał co rozpaczać nad jednym końcem tylko przygotowywać
się na następny początek, aby nie zakończył się tak, jak ten wcześniejszy. Przed wyjściem jeszcze tylko parę razy przetarł włosy ręcznikiem aby nie były one całkowicie mokre jak znajdzie się na zewnątrz.
Huang natomiast
tylko przewrócił oczami zastanawiając się, jakim cudem z każdym dniem jego kolega stawał się coraz bardziej dziecinny. Przecież to przechodziło ludzkiego pojęcię, jak
bardzo Kai uważał, że wszystko jest winą Sehuna, a ten natomiast, że winowajcą jest Jongin. To wydawało się bardziej głupie i skomplikowane niż
"Moda na Sukces" we wszystkich sezonach razem wziętych. Do tego zamknięty w sobie
Kai nie powiedział mu za wiele o tym, co się wydarzyło, więc on sam prawie nic
nie mógł zdziałać. Jednak próbował nakłonić go do krótkiej rozmowy,
podczas której napięcie między nimi chociaż trochę by się rozluźniło. Nie
oczekiwał przecież, że po jednym spotkaniu znowu powrócą do tego co było, ale
planowanie przejścia z jednej sali do drugiej tylko, aby nie spotkać drugiego i
nawet nie krycie się z tym to była chyba lekka przesada.
Jak na dźwięk gwiazdka Tao zaczął dreptać za Jonginem z dalszą myślą uświadamiania
mu jego głupoty, kiedy ten ledwo co podniósł swoją torbę. Nikt za to nie spodziewał się widoku, który dwóch chłopaków
ujrzało w chwili otworzenia drzwi od szatni. Podparty o ścianę stał nie
kto inny, jak Sehun ze słuchawkami na uszach podśpiewując sobie piosenkę, która właśnie leciała w jego odtwarzaczu mp3. Na jego twarzy malował się uśmiech i widać było, że na kogoś
czekał.
Jednak szybko
znikł, gdy w drzwiach, na które patrzył ukazał się nie kto inny, a koń Kai,
którego Oh nie miał ochoty ani zamiaru oglądać. Szybko odwrócił wzrok w druga
stronę dogłębnie uświadamiając Jonginowi, że to nie jego się spodziewał i
zaczął bardzo uważnie studiować swój telefon i dotykową klawiaturę. Kai
natomiast obarczył go pełnym pogardy spojrzeniem i skierował się w stronę
wyjścia, nawet nie zwracając uwagi na blondyna, co wyglądało tak, jakby ta
dwójka się nie znała, a co dopiero odbywała jakieś bardziej intymne stosunki sam na sam.
Tylko oni tak na prawdę wiedzieli co się z nimi działo i nie mieli zamiaru pokazywać tego reszcie społeczeństwa.
Sehun zagotował
się w środku, a jego mózg przestudiował kilkanaście możliwych scenariuszy tego
spotkania i tekstów, jakie będzie mógł wypowiedzieć, tak, aby szybko zniechęcić Jongina do jakichkolwiek konwersacji z nim. Starał się nie zwracać uwagi na
to, jak bardzo pociągająco wyglądał Kai w jeszcze lekko mokrych włosach i
obojętnym spojrzeniu, które aż korciło, aby się na niego rzucić i zatrzymać jego wzrok na
sobie na chociaż parę sekund. Starał się też nie martwić o to, że Jongin nie zawiązał sznurówek swoich butów i w
każdym momencie mógł jedną nogą nadepnąć na kawałek materiału i wywrócić się nabijając sobie sinikia. Starał się też nie
wyobrażać, jak nic nie wyrażające teraz usta w zabójczym uśmiechu szepczą mu
całkiem sprośnie słówka do ucha, które w skrócie przedstawiają to, co będzie
się działo, kiedy nikogo nie będzie wokół nich. Starał się, ale przecież było
to niemożliwe.
Natomiast Kai
pragnął nie zwracać uwagi na idealne ciało blondyna, ubranego w luźną koszulkę
i dżinsowe spodenki przed kolano. Wcale, ale to wcale nie pragnął zerwać z
niego wszystkich ciuchów i poczekać aż ten grzecznie wyglądający chłopak będzie się pod
nim wił i całkiem głośno wymawiał jego imię. Wcale nie był zazdrosny o to, że
uśmiech, jaki posyłał w swoją stronę nie był wywołany oczekiwaniem na niego. I
wcale nie martwił się, jak ten totalny głupek sam będzie wracał do domu po
nocy, jeżeli dopiero o tak późnej porze zamierzał się z kimś spotkać. I wcale
nie miał ochoty rozjechać walcem osoby, która miała zamiar położyć łapska na
jego ukochanym. Wcale nie kręciło go to, jak zgodnie ze swoim nawykiem
wystawiał język i oblizywał usta, na widok czego niejedna dziewczyna i chłopak
oddaliby wszystko co mają, aby choć na małą chwilę mieć tego, jakże
przystojnego i seksownego chłopca wyłącznie dla siebie. I wcale nie irytował go
fakt, że pogardliwie zarzucał swoją grzywką na jego widok. Wręcz przeciwnie.
Był całkowicie szczęśliwy, że ruch, który wykonał blondyn był całkowicie
przeznaczony jemu. Bo przecież każdy kochał, jak coś, co praktycznie należało
(w tym wypadku miało) należeć do Jongina, robiło coś wyłącznie dla niego.
Ale żaden z nich
nawet przed sobą nie potrafił się przyznać, że myślał o tych rzeczach. Oboje zapewniali się, że to spotkanie w ogóle nie zrobiło na nich
wrażeni, oraz ich wewnętrzne uczucia niczym nie różniły się od tych, które pokazali na zewnątrz.
Nie minęło nawet parę sekund nim Tao szepnął mu do ucha jak tylko znaleźli się za zakrętem:
- Nawet najlepiej
opracowane plany nie zawsze się sprawdzają.
Po tych słowach
tylko się zaśmiał w ten swój typowy sposób i pobiegł przed siebie.
Kai był całkiem
spokojny kiedy wracał do domu. To nic, że po drodze rozwalił dwie skrzynki na
listy, przewrócił eleganckim wykopem chyba z dziesięć śmietników i przywalił
śmietankowym lodem na patyku komuś w przednią szybę. On sam powiedziałby, że
jest rozkojarzony, albo że na treningu nie dostał należytego wysiłku i sam musi
zapewnić sobie rozrywkę. Tak naprawdę tylko Jongin wiedział, dlaczego zachowuje
się w ten sposób. Ale szzzzz… to tajemnica.
W jego głowie
ciągle miotały się dwie rzeczy. Samotny Sehun stojący na korytarzu był pierwszą z nich. Zapewne myślał,
że Kai wyszedł trzydzieści minut wcześniej jak zazwyczaj, ale tym razem trening się przedłużył.
Tego Oh nie przewidział. A druga rzeczą było obmyślanie w jaki sposób rozjedzie walcem, którego nie wie skąd weźmie, osobę, która
umówiła się z jego blondynkiem. Tym jego małym, bezbronnym i słodkim chłopakiem
(właściwie eks). Za każdym razem, jak tylko przyłapał się na myśleniu o samej
osobie byłego partnera (i walcu), to starał się kontynuować podśpiewywanie
piosenek Taylor Swift, lecz jego głowa nie dała mu się omotać i cały czas
wracała do tego o czym starał się zapomnieć. Sam Kim próbował sobie wmówić, że
przecież może sobie chodzić gdzie chce… Z kim chce… I jego to wcale nie
obchodzi. Przecież nie byli już ze sobą i nie powinno obchodzić go, co w wolnym
czasie robi jego eks. Lecz mógł tak sobie tylko myśleć, ponieważ w głębi duszy sądził coś całkowicie innego. Jakby porównać jego obecny nastrój z tym z innego normalnego dnia, to wywracanie skrzynek na listy i śmietników byłoby zwykłym
zrywaniem kwiatka, a nie wandalicznym czynem.
Z jego oczu wylewała się zazdrość, jego usta układały się w cienką
linię, która oczywiście wyrażała zazdrość. Cały wyraz jego twarzy i postawa
wyrażały wielką zazdrość w kierunku tego nieszczęśnika, który miał skończyć pod
walcem. Jego pięści zaciskały się pod wpływem złości, która była wynikiem złych
emocji, jakie się w nim kłębiły. Nie mógł zrozumieć jakim prawem jego chłopak
ma czelność spotykać się z kimś innym, niż on sam. Przecież był jego. I tylko
jego. Do tego ten uśmiech na twarzy. Kai gdyby dostał wehikuł czasu, to na
pewno cofnąłby się o to kilkanaście minut, by zerwać mu siłą ten wyszczerz z
buźki. Jak jego chłopak mógł tak reagować na myśl o spotkaniu z
kimś innym, ba, jak mógł się umówić przed drzwiami do szatni. Miejscu, gdzie to
oni prawie zawsze się spotykali… A może on przewidział to, że trening się
przedłuży i specjalnie tam czekał. Aby pokazać mu, jak fajnie żyje mu się bez
niego…
I nagle kolejny
kosz poleciał do przodu, zdecydowanie ustanawiając nowy rekord Jongina w
kategorii: „Czas przelotu kopniętego śmietnika”.
To w takim razie co stało na przeszkodzie, by pokazać sojowemu eks jak to zajebiście żyje mu się bez niego? Po
treningach nie musiał go odprowadzać do domu, nie musiał marnować swojego czasu
na spacery i spotkania. Po prostu mógł gnić przed komputerem, jak pierwszej
klasy nolife i popijać coca colą tony popcornu oraz chipsów. A jakby zachciało
mu się coś pieprzyć… Dmuchana lalka chyba nadal leżała gdzież na strychu.
Wystarczyło ją tylko wygrzebać. Nie musiał słuchać narzekań na niego. Nie
musiał być punktualny. Róbta co chceta proszę państwa.
Niestety próby
myślenia o zaletach bycia singlem nie były aż tak interesujące, aby nie
powrócić do rzeczy, które najbardziej interesowała bruneta w całej tej sprawie.
Jaki chuj lub dziwka mógł lub mogła umówić się z jego chłopakiem. Z kimś kto
już od dawna w stu procentach należał do niego. Do niego! Chyba niektórzy
naprawdę nie nauczyli się w przedszkolu znaczenia słów: moje, nasze, wspólne,
twoje. Bo Oh Sehun był jego. Jego i nikogo więcej. A chyba większość miała
wyraźne problemy ze zrozumieniem tak banalnego słowa. Do tego, czy ten ktoś
dobrze zajmie się jego słodkim blondynem? Czy da mu się najeść, napić, czy
odprowadzi go do domu, bo przecież było przed dziewiątą, a nawet jak na
czerwiec zmrok zbliżał się już wielkimi krokami i młodszy o takiej porze
powinien raczej wracać do domu, niż z niego wychodzić.
Do tego ogarnął go
smutek, bo to nie Kai, tylko WITD (Wstaw imię tej dziwki) będzie to robił. To
oni razem będą się śmiać i rzucać sobie nawzajem do otwartych buziek popcorn. I
mieć niewyobrażalne napady śmiechu, kiedy choćby jeden wyląduje na trawie. To
oni razem będą oglądać gwiazdy i to WITD będzie pokazywał Sehunowi gwiazdozbiory na niebie.
Jak to się kurwa stało, że to WITD, a nie on sam będzie to robić.
- Chrzanić
wszystko.
To było jedyne
stwierdzenie, jakim mógł opisać to Kai, nie dostając kolejnego ataku kurwicy,
bo zaraz to nie tylko śmietniki będą latały w około.
Aby chociaż trochę
ochłonąć i oderwać się od rzeczywistości, włożył słuchawki do uszu i puścił
muzykę tak, by zagłuszyła nawet jego myśli, bo przecież o to mu chodziło. Do
tego puścił jakiś ciężki kawałek i zademonstrował ostatniego kopniaka na koszu
swojej sąsiadki.
Gdybyście teraz
chcieli porównywać Kaia podczas powrotu do domu do tego, który właśnie pluskał
się w wannie pełnej bąbelków, to na pewno pomyślelibyście, że ten oto chłopak
cofnął się w rozwoju o ładnych kilka lat. Otóż, z wielkiej wanny prawie
wylewała się woda, a osobnik o imieniu Jongin był cały pokryty pianą. Chyba dla
każdego najbardziej relaksującą rzeczą jest gorąca kąpiel, w której jedyne o
czym się myśli, to sen i to jak bardzo jest człowiekowi gorąco.
Mijała minuta za
minutą, a brunet tylko coraz bardziej cieszył się z wysokiej temperatury wody,
w jakiej siedział. To było chyba nawet lepsze, niż wszelkie dragi, bo nie miało
przykrych skutków ubocznych.
…
A może jednak… Kai
nigdy nie pomyślałby, że okalająca go rozkosz zginie w czasie, kiedy postanowi
się osuszyć. Na początku zwaliła się na niego fala niezadowolenia, wynikająca z
nieprzyjemnego zimna, które okryło jego ciało, zastępując relaksujący gorąc.
Drugim atakiem była myśl, że zapomniał o czymś ważnym. Bowiem jego umysł nadal
nie kontaktował na tyle dobrze, aby dokładnie przeanalizować to, co działo się
przed kąpielą. Dopiero, gdy spojrzał na zegarek wiszący nad łóżkiem, a godzina
wyraźnie zbliżała się do dziesiątej w nocy, to to, o czym chciał na jak
najdłużej zapomnieć wróciło ze wzmożoną siłą.
Kai nie był ani
zły, ani zazdrosny, ani smutny, ani zgorzkniały. Po prostu zaczął się martwić.
Martwić o Sehuna. Do tej pory, gdy wychodził gdzieś sam, a miał wrócić później,
zawsze gdy był już w domu, wysyłał mu sms „Szczęśliwie zakończony dzień.
Słodkich snów <3”. A był pewny, że gdy ten z nim zerwał, nie zamierzał mu
napisać o tym, że już jest w domu.
I wtedy w jego
głowie narodził się pomysł, który chyba każdy uważałby za popaprany. Ale to,
jak bardzo martwił się o blondyna przerastało wszystkie granice rozsądku.
Jedyne co się pałętało po jego głowie to pytanie, czy Oh jest bezpieczny i czy
na pewno osoba, z którą się spotkał nie zamierzała zrobić mu krzywdy. To był
właśnie sposób, w jaki Sehun działał na niego. Że on, opanowany Kai, który
zawsze wiedział co robić i zawsze był zdecydowany, nagle tracił głowę i nie
mógł nawet racjonalnie myśleć. Nigdy nie zamierzał tego przyznać, nawet przed
osobą, która była tego powodem. Dlatego też z każdą sekundą jego głowę coraz
bardziej rozsadzało od środka. Kim Jongin postanowił ubrać się z powrotem i
wyruszyć w poszukiwania za blondynem. Nie obchodził go fakt, iż nawet nie ma
pewności, czy gdzieś wyszedł. Po prostu musiał się upewnić, że wszystko z nim w
porządku. Nawet, jakby miał przetrząść całe miasto.
Nic więc dziwnego,
że niecałe dziesięć minut później był ubrany w ciemne rurki i pierwszy lepszy
t-shirt. Mamie powiedział, że wychodzi na noc do Tao, aby się na martwiła i
wsunął adidasy na nogi. Postanowił zacząć od centrum miasta. Najbardziej
prawdopodobne było to, aby Sehun poszedł razem ze swoim towarzyszem do miejsca,
gdzie nie brakuje rozrywek i każdy znajdzie zajęcie dla siebie. Była to idealna
przestrzeń do spędzenia piątkowej nocy. Oczywiście, aby nie marnować czasu,
zaczął biec, a podczas tego od początku dogłębnie przemyślał wydarzenia mające
miejsce ostatniego tygodnia.
Sehun tłumaczył mu
swój jakże idealny plan na spędzenie razem czasu. Najwidoczniej był bardzo
podekscytowany swoim pomysłem i uważał, że to strzał w dziesiątkę… Jednak się
mylił. Ale Kai sam nie wiedział, co mu tak nagle odwaliło, aby powiedzieć nie
swojemu chłopakowi i zniszczyć mu wszelkie nadzieje. Można by to po prostu
tłumaczyć beznadziejnym humorem Jongina tamtego dnia, ale byłyby to tylko puste
wymówki. Jedyne do czego miał pewność to to, że tego dnia kompletnie spieprzył
sprawę i ani trochę nie starał się współpracować. Po prostu powiedział nie,
jakby odpowiadał komuś innemu, niż blondyn. Jakby tego dnia nie liczyło się kto
jest kim, bo on jest najważniejszy. Potem, jakimś dziwnym trafem doszło do
tego, że jest z nim dla samego seksu, a na końcu ni z gruszki ni z pietruszki
chłopak, prawdopodobnie pod wpływem emocji, zerwał z nim. Przez kolejny tydzień
postanowili snuć plany, w których obrali sobie na cel jak najlepiej omijać się
w szkolę i życiu. I dość dobrze im to wychodziło. Dopóki coś poszło nie po
myśli obu, a żaden z nich tego nie zaplanował. Dziwnym trafem musieli się
spotkać, kiedy Jongin miał wracać z treningu do domu i nadal żyć swoim jakże
beztroskim życiem. Niestety, widok swojego eks wywołał w nim niemałe
poruszenie. W końcu po paru przygodach z przewróconymi koszami postanowił
poszukać Sehuna, nie mając pojęcia gdzie ten się udał.
Właśnie w tym
momencie głęboko odetchnął zdając sobie sprawę, jaki jest głupi. Popukał się w
czoło i zwolnił tempa, gdyż jego oddech stał się zdecydowanie za ciężki. Nad
nim rozciągało się bezchmurne niebo, gdzie widać było wszystkie gwiazdy, które
kiedyś pokazał mu jego eks. Świeciły mocno, oświetlając ciemną drogę, na której
właśnie się znalazł. Sam nie był pewny, czy skręcił w dobrą alejkę, ale miał
nadzieję, że nie trafił do miejsca, do którego mógł się dostać w najgorszym
wypadku.
Niestety jego
najgorsze przypuszczenia spełniły się z chwilą, gdy nieznana postać stanęła
przed nim nie pozwalając mu przejść dalej. Była to kobieta, która z pewnością
zbliżała się lat trzydziestu, chociaż trudno było to stwierdzić w mroku i z
tapetą ścienną, jaką miała na swojej twarzy. Oczywiście jej skąpy strój od razu
skojarzył się Jonginowi z jednym… dziwka. Czarny koronkowy gorset opinał się
wokół jej drobnego ciała i małych piersi. Najwyraźniej był trochę za duży, bo
co chwila musiała go podnosić. Obrzydliwe czerwone, także koronkowe, stringi
okazywały jej sflaczałą dupę, która doczekała się tego stanu od zbyt dużej
ilości kutasów, które się kiedykolwiek tam znajdowały. Aby zapewnić sobie jeszcze
lepszy wygląd założyła kabaretki i wysokie czarne szpilki, że prawie dosięgała
wysokością jego osobie. Kai sam dziwił się, jak ona w nich stoi, a co dopiero
chodzi. Istne samobójstwo, nawet dla najlepiej wyszkolonych w tym kobiet.
Oczywiście, jak to
każda dziwka chciała jednego. Aby kolejny facet włożył w jej dupę wartą całą
stówę swojego przyjaciela, pogarszając stan i tak już obrzydliwych pośladków.
Odgarnęła lekko włosy do tyłu próbując wyeksponować swoje marne piersi i powoli
zaczęła przystawiać się do niego. Lekko przygryzła wargę i posłała mu
wyćwiczony uwodzicielski uśmiech. Przybliżyła się do niego, opierając rękę o
jego klatkę piersiową. Aby zachęcić go do jakiegokolwiek ruchu, przejechała
swoim długimi paznokciami pod koszulką nastolatka, której miała się zamiar
pozbyć w najbliższym czasie. Jednak na jej nieszczęście trafiła na Jongina,
który nie zamierzał zniżać się do aż tak niskiego poziomu, aby przelecieć
wykwalifikowaną dziwkę. Przybrał swój typowy wyraz twarzy i uśmiechnął się zadziornie
przyciągając ją do siebie. Ta zareagowała na ten ruch wyraźnie ucieszona i
zmieniła położenie swoich dłoni na tył pleców chłopaka zjeżdżając coraz niżej
aż do pośladków. Kai nie chciał pozostać nic dłużny dziewczynie i szepnął jej
coś na ucho wyraźnie ją oczarowując. Ta szybko ściągnęła z niego koszulkę,
jakby najbardziej zależało jej na tym, aby brunet się z nią przespał. W świetle
latarni, do której go pociągnęła było widać, jaki okropny, platynowy kolor ma
nałożony na proste włosy, sięgające do połowy pleców. Chłopak zaczął lekko
całować jej szyję, na co kobieta pod wpływem rozkoszy, odchyliła głowę do tyłu.
W jej myślach zapaliła się jakaś lampka, bo wyraźnie chciała zaciągnąć go do
jakiegoś budynku. Dopiero wtedy znudziła mu się ta zabawa i stanął w drzwiach,
chociaż za rękę ciągnęła go napalona już dawno dziewczyna.
- Dlaczego nie
wchodzisz? – zapytała tonem pełnym podniecenia i niecierpliwości.
- Nie chcę –
uśmiechnął się w typowy dla niego sposób, uwalniając się z jej uścisku,
Wykorzystując
chwilę zdziwienia dziwki, odwrócił się na pięcie i pomaszerował w swoją stronę,
zakładając w tym samym czasie koszulkę. Zadowolony ze swojego uczynku rzucił
przez ramię.
- Następnym razem
postaraj się bardziej, inaczej dopadnie Cię konkurencja – zaśmiał się gorzko.
Po chwili
pałętania się po znienawidzonej ulicy, Kai wyszedł na drogę, z której już
widział świecące się światła centrum. Włożył dłonie do kieszeni swoich czarnych
spodni i pomaszerował w ich stronę. Z każdym kolejnym krokiem tracił swój cały
zapał i chęci, oraz coraz bardziej uświadamiał sobie głupotę. W najgorszym
wypadku całą noc będzie się samotnie szwendał między różnymi stoiskami, jak
głupek szukając Sehuna. Już mógł zadzwonić po Tao, aby ten towarzyszył mu w
poszukiwaniach. Lecz nie miał pewności, czy wymyślony na szybko pomysł byłby
dobry. Kolejne kazania chłopaka nie były tym, czego Jongin chciał teraz
słuchać. Zapewne cały czas by mu mówił, że jeżeli poszedł szukać blondyna, to
niech z nim porozmawia. On sam nie będzie zaczynał, bo to jednak nie on z nim
zerwał i to nie on najwyraźniej uważa go za dziwkę, która była w związku z nim
tylko dla seksu.
Kai miał ochotę
zawrócić. Jednak on sam wiedział, że nawet jeśli wróciłby do domu to i tak nie
mógłby zasnąć, oraz, że wtedy bez sensu przeszedł całą drogę. Był
niemiłosiernie zirytowany faktem, jak bardzo martwi się o Sehuna, a ten pewnie
w ogóle nim się nie przejmuje. Bo po co? Aby nie stracić całkowicie panowania
nad sobą, chłopak zarzucił energicznie grzywką w tył i postanowił wybrać się na
dalsze poszukiwania.
Zaczął od różnych
stoisk z jedzeniem. Kai dobrze pamiętał, że były to miejsca, w których spędzali razem najwięcej czasu.
Chociaż na to nie wyglądało, to Oh był strasznym łakomczuchem. Jongin przekonał
się już nie raz, iż dobrym sposobem na stracenie całej zawartości portfela, to
stawianie mu różnorodnych potraw. Dobrze pamięta, jak to udali się tu na
pierwszą randkę…
„Zdenerwowanie aż
wypływało z Jongina. Jego ręce pociły się niemiłosiernie na samą myśl o spotkaniu
z Sehunem, który od tak dawna go pociągał. Wiedział, że było to zwykłe wyjście
na wyrwanie jakichś panienek, ale sam fakt, że mieli być tylko we dwójkę
sprawiał, iż on sam nazywał go fanką chociaż wiedział, iż blondyn woli
dziewczyny, jak każdy normalny chłopak. No cóż, on myślał tak samo dopóki go
nie spotkał. Mieli się spotkać po jego skończonym treningu o dziewiętnastej
przed drzwiami. Brunet co chwilę sprawdzał godzinę na telefonie i strasznie
przejął się faktem, że jego towarzysz spóźnia się o całe 32 sekundy. Włożył
urządzenie z powrotem do kieszeni i odchylił głowę do tyłu, próbując uspokoić
bicie serca i zaczerpnąć świeżego powietrza. To był pierwszy raz, kiedy
dowiedział się, jak Sehun na niego działał i było to, jak dotąd najgorsze przeżycie
tego typu.
Po paru następnych
sekundach za rogiem pojawił się blondyn i przeprosił za swoje krótkie, lecz
wyczuwalne dla Jongina, spóźnienie. Plan był całkiem prosty. Idą na miasto i
szukają ładnych dup, aby potem trochę się z nimi zabawić… W ten czy inny
sposób… Wszystko pięknie i ładnie, ale bruneta zdecydowanie bardziej od dup
cieszył fakt, że spędzi czas z Sehunem, a to, co miało nadejść, zawsze może
trochę opóźnić. Chociaż byli z tego samego roku, to Kai urodził się wcześniej,
co czyniło go automatycznie starszym od swojego kolegi. Poznali się stosunkowo
przez znajomego z klubu Jongina, który chodził z Oh do klasy. Jednego
popołudnia w większej grupie postanowili pójść na jakiś podryw, lecz w końcu
przez niewyjaśnione okoliczności z całej piątki zostali tylko oni. Nie
zaprzeczajmy. Jongin był bardzo zadowolony z tego obrotu sytuacji.
Jednak towarzyska
atmosfera aż kipiała z Sehuna. Widocznie było widać, że chłopak już jest
napalony na wyrwanie jakiejś niezłej sztuki, a problemu z tym nie powinno być.
Koszulka, którą miał na sobie wyraźnie odsłaniała obojczyki, na których widok
brunet tylko oblizał usta. Wyglądał niesfornie i słodko w taki sposób, że każda
dziewczyna chciałaby się nim zaopiekować. Do tego to, jak w swoim nawyku
seksownie wyciągał język, aby nawilżyć swoje wargi. Tak, ta rzecz była jedyną,
jaka od razu rzucała się w oczy i już dawno stała się cechą rozpoznawalną dla
Sehuna. Byli mniej więcej tacy sami, więc bez problemu mogli utrzymać kontakt
wzrokowy podczas rozmowy.
- To gdzie idziemy
na początku? – zapytał blondyn, znowu wykonując charakterystyczny dla siebie
ruch.
- Wszędzie można
znaleźć jakieś fajne dziewczyny – Kai uśmiechnął się do niego zadziorne.
- Jonginnn –
specjalnie przedłużył ostatnia literę jego imienia, aby wyrazić swoje
niezadowolenia – Wiem, że często tu bywasz, więc musisz się choć trochę
bardziej tu orientować. Na pewno lepiej ode mnie – zaczął ciągnąć go za rękaw
koszulki.
- Dobrze dobrze –
znów się uśmiechnął - Najwięcej ludzi jest zawsze w zakątku z jedzeniem. Jestem
niemal pewny, że kogoś tam znajdziemy.
- To dlaczego
nadal tu stoimy? – wskazał na rozwidlenie drogi, jednocześnie przekazując
Kaiowi informację, że to on ma prowadzić.
Brunet tylko
westchnął i wsadził dłonie do kieszeni. Poszedł ścieżką po prawej stronie.
Rozmawiali o szkole, rodzinie, ich zainteresowaniach i planach. Normalna
rozmowa o wszystkim i o niczym. Jednak, chociaż Jongin wydawał się spokojny na
zewnątrz, to w środku był tak samo zdenerwowany, jak wtedy, gdy czekał na
blondyna przed szatnią. Stres wyjadał go od środka, więc kiedy znaleźli się
przy stoiskach, a do jego nozdrzy dostała się mieszanka zapachów, jego brzuch
zaczął się domagać nakarmienia go.
- Zjadłbym coś.
Może się tu zatrzymamy? – wskazał na stoisko, gdzie podawano różne smakołyki z
grilla.
Na tą propozycję
Sehun tylko przytaknął i obaj zabrali się za wybieranie sobie tego, na co
najbardziej mają ochotę. I chociaż Kai był głodny, to przy koledze nie mógł nic
przełknąć. Po meczącej walce w końcu zjadł swoją porcję i oboje ruszyli po
obrany sobie cel. Było to nieuniknione, więc zaczęli krzątać się po stoiskach
szukając dwóch dziewczyn, które przyszły same, a nuda powoli zaczęła im
doskwierać. Przekopywali się przez najróżniejsze miejsca, ale chociaż bardzo
chcieli, to nie mogli znaleźć nikogo. Tak jakby nagle wszystkie samotne
dziewczyny wyparowały. Zrezygnowani usiedli na ławce obok fontanny. Patrzyli
się w niebo i próbowali wymyślić gdzie pójdą dalej.
- Jongin.
Zdecydowanie przynosisz pecha – mruknął pod nosem Sehun, wyraźnie niezadowolony
z obrotu sytuacji
- Że ja? –
prychnął w stronę towarzysza – Zawsze, gdy tu jestem co krok wiją się obok mnie
jakieś laski, ale dziwnym trafem gdy przyszedłem tu z Tobą wszystkie nagle
wyparowały.
- Nie uwierzę
dopóki nie zobaczę - posłał Jonginowi słodki uśmiech.
- Uważaj, bo
jeszcze pożałujesz – Kai chlapnął w niego wodą nie zauważając, że po chwili
blondyn był w połowie mokry. Ten tylko spojrzał na niego z ukosa, mierząc
upiornym spojrzeniem.
- Uważaj, abyś to
ty zaraz cały w tej fontannie nie wylądował – syknął. Po chwili popchnął
chłopaka w tył, a ten zamoczył się aż po głowę w lodowatej wodzie.
- Spokojnie –
wstał, udając strach i zaczął się śmiać.
- Co niby jest
takie śmie…? – nie dokończył, bo po chwili zauważył, że woda spadła na jego
spodnie tak, że wyglądał jakby się zesikał. Trudno było stwierdzić, czy jego
twarz zrobiła się czerwona z gniewu, czy ze wstydu. Na chwilę nastała cisza
przerywana co chwilę niepohamowanym śmiechem bruneta. – Kim Jongin. Zabiję Cię
– po tych słowach zaczęli biegać wokół, a raczej Kai zaczął uciekać przed
Sehunem, który w tej chwili był gotowy wykopać chłopaka w kosmos na księżyc,
aby dzieci opowiadały sobie o nim legendy, jak o Panu Twardowskim.
Po ponad półgodzinnej bieganinie, obaj
niemiłosiernie zmęczeni i zrezygnowani opadli ciężko na najbliższą ławkę.
- J-ongi-n – mówił
Oh, ledwie łapiąc oddech – Kied-y
t-yl-ko wypo-czn-e t-o ni-e ż-yje-sz!
Chłopak jedynie
się zaśmiał.
- I tak już
wyschłeś, siusiu-majtku.
- Uważaj na słowa
– syknął w jego stronę.
I w końcu wyjście
na podryw skończyło się zabawą w berka wokół fontanny. Naprawdę nic nie mogło
wyjść tak, jak planował. A właściwie nie z nim, kiedy od środka był jak
sflaczały balon. Sama obecność blondyna sprawiała, że wypływało z niego
powietrze. Po paru chwilach Oh oświadczył, że idzie po coś do picia i do
jedzenia. Była to dla bruneta idealna chwila, aby mógł przyjrzeć się od tyłu
ciału chłopaka. Jego włosy nawet po tak długim bieganiu układały się idealnie.
Koszulka opinała się wokół jego dobrze zbudowanych pleców, a obcisłe spodnie
podobne do jego własnych idealnie eksponowały tyłek, który najdłużej obserwował
Jongin. Na nogi starał się już nie zwracać uwagi, bo wybuchłby niczym
fajerwerki. ‘Przeklinam Cię, Oh Sehun. Co ty takiego w sobie masz, że musisz
tak na mnie działać’ To była jedyna normalna myśli, która w kółko i w kółko
przechodziła po jego głowie. Nigdy wcześniej nie spotkał się z czymś takim.
Czymś, co jednocześnie kochał i nienawidził.
Długo nie trzeba
było czekać na powrót blondyna. Wrócił na ławkę z dużą butelką wody i paczką
Pocky.
- Masz – rzucił
piciem w jego stronę – Wyglądasz jak mops.
- Ta, dzięki. Ty o
wiele lepiej ode mnie nie wyglądasz. Sflaczała piłka wcale nie jest lepsza od
mopsa.
- Jest –
odpowiedział wkładając jeden czekoladowy paluszek prosto do swoich ust,
przedtem dokładnie je nawilżając – Też weź – wyciągnął opakowanie w jego
stronę.
Jedli i popijali w
spokoju, prawie co chwilę zerkając na siebie z rozbawieniem. Dopiero po chwili
Sehun zauważył pewną rzecz.
- Został ostatni –
popatrzył ze smutkiem do środka pudełka.
- Możesz go zjeść.
- Mam lepszy
pomysł – uśmiechnął się, wyciągając paluszek – Możemy zjeść go razem.
Zanim Jongin
zdołał zaprotestować, to jeden koniec znalazł się w jego ustach, a drugi w
ustach blondyna. Kai chciał spróbować urwać swój kawałek, ale blondyn nie
pozwolił na to i szybko zjadł słodycz zatrzymując się parę milimetrów przed
ustami bruneta. Popatrzył mu głęboko w oczy i lekko musnął jego usta,
zagarniając resztkę paluszka. Kai oszołomiony tym, co zdarzyło się chwile
wcześniej, szeroko otworzył oczy i przyłożył dłoń do ust. Sehun oparł się tylko
o ławkę, jakby nic się nie stało i z szyderczym uśmiechem powiedział:
- Nie zachowuj się
jak dziewica, której skradziono pierwszy pocałunek.”
Kai tylko
uśmiechnął się do siebie na same wspomnienie. Właśnie kończył przeszukiwanie
straganów z jedzeniem. Niestety, czym dłużej szukał, tym bardziej tracił
nadzieję, że go tu znajdzie. Może nawet nigdzie nie zamierzał iść? Dopiero
zaczął poszukiwania, a czuł się, tak jakby przebiegł całe miasto. Dlaczego on
się tak szybko poddaje? To nie było podobne do niego. Podciągnął swoje spodnie
i ruszył w kierunku kolejnych zakamarków. Każde miejsce miało swoją własną
historię, swoje własne wspomnienia. W każdym z nich wydarzyło się coś, czego
Jongin nie miał zamiaru nigdy zapomnieć. Nawet, jeśli już nigdy nie mieliby być
razem. Był pewny, że tylko Sehun tak na niego działa. Że choćby poznał każdego
człowieka na ziemi, to i tak żaden nie wywołałby u niego tego uczucia, jakie
wywoływał blondyn. Z sali gier przeszedł do fontanny, z fontanny na strzelnicę,
ze strzelnicy do maszyn losujących. Czasami nawet wracał do miejsc, w których
już był i coraz bardziej myślał, że sobie coś ubzdurał. Pytał się również
pracowników i przechodni, czy może widzieli blondyna ze zdjęcia, które miał w
telefonie. Jednak za każdym razem odpowiedź brzmiała tak samo, krótkie nie. To
będzie ostatnia osoba, którą teraz zapyta. Brunetka właśnie szła z naprzeciwka,
więc pomyślał, że może będzie coś wiedzieć.
- Przepraszam.
Widziałaś gdzieś może tego chłopaka? – zapytał, pokazując zdjęcie w telefonie.
- Chyba nie.
Ale... – wpatrywała się w zdjęcie jeszcze przez chwilę – Nie jestem pewna...
Wydaje mi się, że szedł z kimś w kierunku diabelskiego młyna – szczery i
szeroki uśmiech zawitał na jej twarzy.
- Dziękuję Ci
bardzo! – niemal wykrzyknął, nisko ukłonił się dziewczynie i pobiegł w kierunku
wielkiego świecącego koła.
Jakież było jego
zdziwienie, gdy każdy, kogo zapytał powiedział, że nikogo takiego nie widział,
a pracownicy, że nie wchodził na wielką karuzele. Zrezygnowany usiadł na
pobliskiej ławce, patrząc się pustym wzrokiem przed siebie. Był zły, zmartwiony
na śmierć i zrezygnowany. Miał zamiar siedzieć tak do rana. Było to lepsze, niż
robienie sobie sztucznej nadziei. Przynajmniej myślał, że jego eks już sobie
smacznie śpi w swoim łóżku i bardzo słodko przewraca się z boku na bok.
Lecz nagle pod
długim upływie czasu (minęło dziesięć minut) brunetowi wydało się, iż słyszy
głos Sehuna. Energicznie zaczął obracać się i patrzeć wokoło, jednak nic nie
zobaczył. Musiał się przesłyszeć. W jego stanie było to bardzo możliwe. Wtem
znów usłyszał śmiech chłopaka. Potrafił zlokalizować miejsce, skąd dochodził.
Ze strzelnicy. Z mocno bijącym sercem podszedł do tkaniny i zacisnął usta w
wąską linię. I co on teraz zrobi, jeżeli tam będzie? Przecież nie zaciągnie go
do domu. Do tego nie wiedział, czego ma się spodziewać, kiedy lekko uchyli
namiot aby zajrzeć do środka. Nie chce się zdradzić. Jeszcze by wyszło na to,
że go śledził. A Oh w zbiegi okoliczności nie wierzył.
Wstrzymał oddech i
zamknąwszy oczy lekko podniósł kawałek materiału. Dopiero, jak odliczył w
głowie trzy sekundy uchylił lekko jedno oko, a potem drugie. To co zobaczył
wstrząsnęło nim tak, że od razu pożałował tego, że w ogóle wytknął swój nos
poza progi domu. Jakby gdyby nigdy nic Sehun strzelał sobie do celu na strzelnicy…
Z jego, jak najbardziej szanownym kolegą Luhanem. Oh stał za Jelonkiem i razem
trzymali pistolet.
Jedyne, co mógł
zrobić Kai, to mocniej zacisnąć rękę na czerwono-białym materiale. Jego oczy
wyrażały smutek. Ukłucie zazdrości to zbyt małe określenie na to, co właśnie
czuł Kai. Była to bardzo cholerna zazdrość. Pierwsze, co miał ochotę zrobić to
rozjechanie Luhana walcem. Na pewno nie będzie w pełni szczęśliwy dopóki nie
zobaczy go, jako plamy na asfalcie. Drugie, to jak najszybsze zabranie go od
faceta, który wyglądał o wiele za młodo, jak na swój wiek. No proszę was.
Osoba, którą delikatnie nazywano Jelonkiem miała dwadzieścia trzy lata, a
wyglądał jeszcze młodziej niż Oh. Lecz co miał zrobić? Wlecieć tam niczym
supermen i powiedzieć: „Opryszku zła zostaw go, bo on jest mój!”. Jedynie
dostałby za to po mordzie od Sehuna.
Już miał się
odwrócić, kiedy jego telefon dał o sobie znać.
Od: Tao
Nie wiem, czy dobrze, że Ci to mówię… Ale jutro nie
wyładowuj się na mnie! Ale Kris słyszał od Baekhyuna, że ten słyszał od
Chanyeola, że ten słyszał od Kyungsoo, a ten natomiast słyszał od Suho, że ten
słyszał od Xiumina, że słyszał od Chena, że ten słyszał od Laya, że Luhan mu
mówił, że jak Sehun z nim [Tobą Jongin] zerwał, to zamierza wykorzystać te
szanse!
Ps. Od razu pierdolnij sobie w kosz czy ścianę abyś nie był
jutro na mnie zły.
Kai zastygł w miejscu.
Kiedy już po długiej chwili zdał sobie sprawę co przeczytał, zły wrzucił
telefon do kieszeni i głośno syknął:
- Ja pierdole.
Pożałował tego,
zanim jeszcze skończył wyrażać swoje niezadowolenie w bardzo wyraźny sposób.
Zanim zaczął szukać wzrokiem jakiejś kryjówki usłyszał tylko:
- Sehunnie, coś
się stało?
- Czekaj… Wydaje
mi się, że coś słyszałem.
W tym momencie
chyba Jongin pobił rekord świata w sprincie na 10 metrów, bo w niecałe 2
sekundy znalazł się przy drzewie i w momencie kiedy Sehun wyjrzał zza namiotu,
to ten idealnie ukrył się za grubym pniem, trzymając ręce na brzuchu i starając
się uspokoić ciężki oddech.
- Wszystko w
porządku Sehun-ah? – zapytał Jelonek ze zmartwieniem kładąc mu dłoń na
ramieniu.
- Tak… - popatrzył
jeszcze raz w ciemność, zanim odwrócił się do swojego towarzysza – Wydawało mi
się, że naprawdę coś słyszałem.
Jakimś dziwnym
trafem miał dzisiaj zwidy. Wydawało mu się, że widzi plecy Jongina między
stoiskami z jedzeniem i pod diabelskim młynem. Teraz był niemal pewny, że to
właśnie jego eks wypowiedział słowo „Ja pierdole”. Na te myśli chłopak pokiwał
przecząco głową, jakby próbował je z niej wyrzucić. ‘Chyba mi coś odpierdala od
kiedy go dzisiaj zobaczyłem.’
Był tu teraz razem
z Luhanem hyung. Nigdy wcześniej dużo ze sobą nie rozmawiali, a dzisiaj na
przerwie na lunch ten zagadał do niego, czy ma wolny wieczór. On natomiast to
potwierdził i tak się tu znalazł. Lepsze to, niż kolejne zamulanie do
przestarzałych romantycznych filmów z popcornem i rzuceniem nim w telewizor,
kiedy owa produkcja zakończy się szczęśliwie. Najczęściej wtedy rzucał tekstami
typu: „I tak chce się z Tobą tylko pieprzyć” albo „I tak Cię zdradzi” do
niczemu winnego telewizora.
Jednak za nic nie
chciał przyznać się Suho, jak ten wypytywał się go, czy na pewno wszystko z nim
dobrze i nie tęskni za Kaiem. On ma pierwszy do niego przyjść. Sam nie zrobił
nic złego, to Jongin źle się zachował i nawet nie obchodzi go to, co teraz
robi. Może sobie spać, jeść, a nawet pieprzyć swoją dmuchaną lalkę ze strychu,
którą on sam mu kazał wynieść w to miejsce.
- Wszystko dobrze
Sehunnie? – zaczął Xiao Lu, machając mu ręką przed oczami, na co ten mocno je
przymrużył.
- A, tak.
Przepraszam Lu hyung. Odpłynąłem – zrobił przepraszającą minę i poszli w
kierunku domu.
Było już koło
drugiej w nocy, kiedy Sehun zmęczony zostawił buty w korytarzu swojego domu. Na
ścianach wisiały fotografie całej rodziny. Chłopak uśmiechnął się tylko do
zdjęcia zrobionego na wycieczce do Egiptu. On kochał wycieczki. Tak samo, jak
cała jego rodzina. Nawet kilkudniowe wyjazdy były dla niego niesamowitym
przeżyciem, które bardzo dokładnie pamiętał.
Wyjście było
udane. Luhan okazał się świetnym kolegą! Bawili się razem świetnie. Nie
spodziewał się, że wróci dopiero o tej godzinie. Jednak dziwne uczucie ciążyło
mu na sercu. Czuł, jakby dzień nie mógł być dokładnie zaliczony. Pomińmy już
sam fakt, iż Sehun źle się czuł wracając samemu do domu. Zawsze to Jongin
odprowadzał go pod same drzwi i dawał mu lekkiego całusa w usta na dobranoc. Po
prostu czuł, jakby o czymś zapomniał.
Oczy kleiły mu się
już tak bardzo, że gdyby je zamknął teraz, to nie otworzyłby ich aż do rana.
Dlatego też szybko ściągnął z siebie wszystko i wskoczył pod ciepłą kołdrę. Był
gotowy oddać się w opiekę Morfeusza, lecz ten na złość nawet nie myślał, aby
zaszczycić go swoją obecnością. Zrezygnowany po godzinie liczenia baranów,
wyciągnął swój telefon. Postanowił wysłać do Suho wiadomość. Jako, że musiał
minąć w liście kontaktów imię swojego byłego, dla zabicia czasu wszedł w
wiadomości z nim w roli głównej. Ponad dziewięć tysięcy smsów. Nigdy ich nie
usuwał, bo było mu ich szkoda. „A może to właśnie czas na to aby to zrobić”
mruknął do siebie w myślach. Czym szybciej pozbędzie się rzeczy z nim
związanych, tym szybciej o nim zapomni.
Opcje > Zaznacz wszystko > Usu…
W momencie, gdy
miał zamiar kliknąć ten ostatni krok, zobaczył rozwiązanie jego problemów z
bezsennością.
Kai ze złością
wpatrywał się w biały sufit. W jego umyśle krążyło tylko parę zdań, które były
skierowane w stronę Luhana. Nie były to zbyt grzeczne wypowiedzi… W drodze do
domu ulżył sobie fizycznie, wywracając ponownie postawiony kosz sąsiadki. Teraz
był czas na samotne wyżalenie się obdarzenie Jelonka wszelkimi
"miłymi" dla ucha epitetami, jakie tylko przyszły chłopakowi na myśl.
Miał pewność, że jego dupa była jeszcze bardziej sflaczała niż dziwki, której
spotkał wcześniej. Nie było też dziwne to, że następnego dnia miał zamiar
załatwić jakoś walec, którym by przejechał tego anielskiego chuja. Był on
osobą, której chyba najbardziej trzeba było nauczyć znaczenia słowa mój. Bo
Sehun był tylko jego i nikt nie miał prawa się do niego dobierać, kiedy byli w
chwilowej separacji. Tak, on nadal uważał, że nie zerwali. Tylko mieli od
siebie krótka przerwę. Każde słowo oprócz „koniec” i „zerwanie” było używane
przez Jongina do przedstawienia ich sytuacji. Jednak nie zamierzał też jako
pierwszy się poddać i postanowił poczekać, aż dupa Sehuna sama przyjdzie do
niego błagając o wybaczenie. Nie ważne jak bardzo działał na niego Oh, to
jednak normalny Kai zawsze miał prawo głosu.
Jego rozważania
przerwał radosny dzwonek: „Dostałeś SMSa!”. Nawet nie spojrzał kto do niego
napisał, tylko zły od razu sprawdził wiadomość, która momentalnie odsunęła na
dalszy plan myśl o rozjechaniu Luhana.
Od: Sehunnie
Już jestem w domu… Śpij dobrze~
Lekcje na basenie
to najgłupsza rzecz, jaką ktokolwiek mógł wymyślić. Do tego myśl, aby wymieszać
w niej klasy i roczniki była jeszcze głupsza, niż sama nauka pływania.
Gratulację dla szkolnictwa, że dopiero teraz wzięli się za to. Nie uwzględnili
tego faktu, że jednak już wszyscy potrafią pływać, więc koncepcja z
zamienieniem dodatkowych lekcji wychowania fizycznego na naukę tego nie była
zbyt mądra. A jednak… Była jedna osoba, która nie potrafiła się za nic odnaleźć
w wodzie. I chyba domyślacie się, że tą osobą był sam Oh Sehun.
Kai siedział na
ławce okryty ręcznikiem i zawzięcie z czymś o nim dyskutował. Tylko chyba on,
jako jedyny nie zamierzał prawić mu kazań i nakłaniać do bardzo szybkiej
rozmowy. „Swatką nie jestem” jak sam powiedział, kiedy to podczas przerwy Tao
próbował go przekonać, aby w końcu powiedział coś Jonginowi, bo tylko jego
posłucha. Ta sprawa go nie dotyczyła i nie zamierzał się w nią mieszać, jak
dziewięćdziesiąt procent znajomych dwójki rozwodników.
W tym samym czasie
nauczyciel cały czas próbował nauczyć kalekę Oh chociażby utrzymania się na
wodzie i stylu pieska. Kiedy już do końca lekcji pozostało pięć minut, poddał
się i zebrał wszystkich w rzędzie.
- Mam nadzieję, że
wszyscy jesteście zadowoleni z tego, że wasze dodatkowe lekcje w tym tygodniu
zostały zamienione na lekcje pływania!
- Taaaaak… -
odparł mu mało entuzjastycznie tłum nastolatków.
- Nie słyszałem
was.
- Taaaaak…
- Nie możecie
chociaż udawać?
- Taaaak!!!
- No więc wszyscy
poradzili sobie bardzo dobrze, oprócz … - z wyrzutem popatrzył w stronę Sehuna
– Dobrze by było, gdyby ktoś z nim został i pomógł poćwiczyć – dokładnie zaczął
przeskakiwać swoim wzrokiem z jednego na drugiego. Dopiero po dwóch minutach
odezwał się z uśmieszkiem na ustach – Kim Jongin. Liczę na Ciebie.
Słowa nauczyciela
rozniosły się po całym basenie, pozostawiając po sobie długą ciszę. Każdy
patrzył na siebie porozumiewawczo, jakby zapowiadało się na jakąś bójkę.
Wszyscy bali się cokolwiek powiedzieć, bo chyba wszyscy, oprócz nauczyciela,
wiedzieli co się stało. Głuchą ciszę przerwał tylko śmiech, którego nie mógł
stłumić Chen. Łamał się w połowie, jego twarz była cała czerwona, a z oczu
prawie leciały łzy.
- A Tobie to co
tak do śmiechu? – zagrzmiał wuefista – Jonginowi przyda się pomoc. Więc
zostajesz z nimi! – syknął.
Teraz Kai już
kompletnie nienawidził zamieniania dodatkowych godzin na lekcje w basenie.
Jakim cudem z ponad trzydziestu ludzi musiał wybrać właśnie jego? Jeszcze sama
perspektywa tego, że miał mu pomóc Chen… Jeżeli mu nie przypierdoli dzisiejszego
dnia, to będzie na prawdę dobrze. Od samego rana nie chciał się odczepić.
Wsadził mu do szafki liścik, niby od Sehuna. Nie pomyślał tylko, że Jongin
doskonale zna pismo blondyna. Dlatego też po krótkim wywiadzie cała prawda
wyszła na jaw. Do tego chodził za nim powtarzając imię „Luhan”. Właśnie wtedy
stwierdził, iż nie będzie mu nawet przykro, gdy podczas robienia placka z
Jelonka rozjedzie przy okazji tego upierdliwego człowieka. Jakby tego było mało
zaczął odgrywać scenki przed nim na lunchu. Nie, on nie był normalny. No kurwa.
Jak można nazwać normalnym człowieka, który przyniósł do szkoły perukę i zaczął
udawać jego związek z Sehunem…
- Sehunnie jak
możesz mnie zdradzać z Luhanem?! – powiedział grubym głosem.
- Jongin-ahhhhhhh!
To nie prawda! Kto Ci naopowiadał takich bzdur – zapiszczał, nakładając na
głowę blond perukę.
- Jesteś tylko
mój!
- Ahhhhhhh!
JONGIN-AHHHH! MOCNIEJ!!
Wtedy Chen Chen
oberwał od niego butelką, bo zabijanie ludzi w miejscu publicznym pozostawiłoby
za dużo świadków.
Teraz jedyne co
robił, to z nienawiścią patrzył w stronę bruneta i z niechęcią w stronę
blondyna. Zastanawiał się co on takiego zrobił, że teraz musi przeżywać takie
katusze. Przewrócił oczami, głęboko westchnął i od niechcenia podniósł się z
krzesła:
- Czym szybciej
zaczniemy, tym szybciej skończymy…
- Jongin… Jeżeli
nie chcesz, to nie musisz… - szepnął Sehun, ale ten, do którego było to
skierowane najwyraźniej nie usłyszał.
- No co tak
czekacie? – syknął – Przecież nie mamy dużo czasu.
Chen i Sehun
weszli do wody jak na zawołanie i stanęli przed nim, czekając na polecenia. Ten
tylko popatrzył na dwójkę z żalem i dodał:
- Naprawdę. Jak
nie można nie dać rady utrzymać się na wodzie? Żałosne.
Osoba, do której
było to skierowane próbowała nie trzasnąć w twarz Jonginowi. Mocno zacisnął
dłonie w pięści i niezauważalnie wypuścił powietrze z ust. Przecież nie tylko
on nie ma ochoty być tu i to w towarzystwie drugiego. Gdyby tylko mógł, to
wyleciałby stąd pędem i nigdy nie wracał. Z pewnością. Ale perspektywa nie
zaliczenia tego była jeszcze gorsza, niż spotkanie ze swoim eks.
- Odezwał się ten
utalentowany – szepnął ze złością.
Usta Kaia
zamieniły się w prostą linię. Jeżeli Sehun miał zamiar go denerwować, to
znalazł sobie na to nieodpowiednią chwilę. Nie zapominajmy też o tym, jaki
rozłam przeżywał ów człowiek. Dałby sobie uciąć głowę, że w poniedziałek Oh
przyjdzie do niego i go przeprosi. Jednak tak nie zrobił. Po jakiego więc chuja
wysyłał mu tego sms… A może jednak go zobaczył… I chciał mu to w ten sposób
przekazać…
- Bo zaraz się
pogryziecie chłopaki – przerwał tą wymianę zdań Chen, który najwyraźniej nie
miał zamiaru słuchać tego, do czego to zamierzało – Kładź się na nas – zwrócił
się w stronę blondyna i wziął ręce Kaia, robiąc z nich koszyczek – Na plecach
powinno Ci być łatwiej…
Serce Jongina biło
bardzo szybko. I nie było to spowodowane tym, że chłopak był zły. Od niecałych
dwóch tygodni nie był tak blisko z Sehunem. Oboje nie mieli żadnego kontaktu
fizycznego. Nic więc dziwnego, że Kai z trudem skupiał uwagę na podtrzymywaniu
blondyna, a jego ręce trzęsły się niemiłosiernie. Głośno przełykał ślinę i
wydawało mu się, że wszyscy to słyszeli. I jakby pozostała dwójka dobrze
wiedziała w jakim jest teraz stanie. Dotykanie gołych pleców chłopaka był
bardzo podniecające. Kai dobrze wiedział, jak były zbudowane i jak delikatna
wydawała się jego skóra, gdy przejechało się po niej palcem. Trudno było mu się
powstrzymać przed chociaż trochę mocniejszym dotykiem miejsc, na których
trzymał dłonie. Do tego miał doskonały widok na obojczyki chłopaka i jego tors.
Właśnie teraz, w tym momencie miał ochotę zostawić na odstającej kości czerwony
znak, który oznaczałby przynależność blondyna do niego. Jego włosy były całkiem
mokre, a twarz wyraźnie zmęczona. Pewnie co noc szlaja się z Luhanem… Wypluj i
odpukaj! Oczywiste też było, iż Oh kusił bruneta swoim językiem, który
praktycznie co chwilę wyłaził na wierzch, aby zwilżyć wargi. Sam otumaniony tym
Kai zastanawiał się, czy nie robi tego specjalnie, aby jeszcze bardziej ugięły
się pod nim nogi. Aby chociaż na chwilę oderwać się od podziwiania swojego eks,
spojrzał w stronę Chena, który dokładnie mówił Sehunowi co ma robić, ale myśli
Kaia był tak zafascynowane ciałem blondyna, że nawet jego mózg nie potrafił
rozpoznać zdań, które wypowiadał brunet.
Sehun próbował się
skupić na tym co mówił do niego Chen. Cały czas miał utkwiony wzrok w chłopaku,
lecz to, co próbował zapisać w swoim mózgu wlatywało jednym, a wylatywało
drugim uchem. Dlaczego właśnie akurat brunet miał go douczać po godzinach. Był
pewny, że gdyby to sam Chen go podtrzymywał, to już by byli w szatni i przebierali
się w normalne ubrania. Bowiem Kim Jongin był powodem, dla którego Oh nie mógł
się w pełni skupić na nauce pływania. Bardziej niż to pochłaniało go dokładne
analizowanie dotyku chłopaka, który czuł na swoich plecach. Jak stawał się
czasem mocniejszy, a czasem wręcz odwrotnie - prawie niewyczuwalny. Już
potrafił sobie wyobrazić, jak jego smukłe palce jeżdżą delikatnie po jego
torsie, wywołując u niego przyjemne dreszcze. Na tą myśl na parę sekund
przymknął swoje oczy, lecz dość szybko przypomniał sobie gdzie teraz jest i co
ma robić. Zacisnął usta, próbując jak najmocniej skupić się na postaci Chena,
która zdawała się odlatywać w tył.
- A teraz machaj
nogami.
Tylko to zdołał
usłyszeć po swoim ciężkim wysiłku. Zrezygnowany zaczął wykonywać polecenie
chłopaka, a kiedy już jego umysł zakodował co ma robić, postanowił w pełni
skupić się na tym, co go najbardziej interesowało, czyli na Jonginie. Jego
ciało było jak zawsze idealne. Każdy centymetr był doskonale wyrzeźbiony, a
widok spływających po nim kropel wody wywoływał u niego lekkie wzdrygnięcia.
Twarz nastolatka była wyraźnie skupiona na Chenie. Lekko ukłuło go w sercu na
myśl, że to nie na niego zwraca uwagę. Przecież zawsze to on dostawał jej
dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Do tego czuł się bardzo niezręcznie. Jeszcze
bardziej, niż jak jedli Pocky i musnął jego usta. Bo przecież, kiedy nie są ze
sobą, on potrafił wysłać mu takiego smsa. Myślał, że jak go zobaczy, to chociaż
trochę zmięknie mu serce i przyjdzie go przeprosić. Jednak tak się nie stało.
Może wydawało mu się to żenujące i ten już dawno o nim zapomniał. Szybko
postanowił skupić się na ponętnych ustach Jongina. Gdyby tylko mógł, to
połączyłby je ze swoimi w długim i namiętnym pocałunku. Miał ochotę zaplątać
palce w lekko mokre, brązowe włosy i słyszeć, jak szepcze mu do ucha jego
własne imię. Lekko mrużył oczy, gdy próbował przyjrzeć się rozbudowanym
ramionom chłopaka, które zawsze tak czule go obejmowały. Sama obecność Kaia i
fakt, że trzymał na jego plechach dłonie sprawiał, że brunet strasznie go
pociągał.
I chyba nie trudno
się domyślić do czego by tu doszło, gdyby razem z nimi nie było Chena…
<sondtrack – Cofee Shop – B.A.P>
Wyobraźcie sobie
krzyżówkę zdziwienia, radości, strachu i zwątpienia. Tak właśnie wyglądała mina
Tao. Ale przyznajcie. Nie bylibyście taką krzyżówką, kiedy po raz pierwszy
usłyszelibyście od Kaia, tak, tego nieugiętego i zawsze trzymającego się swoich
wcześniejszych decyzji Jongina, który zmienia odpowiedź na „tak”. No, ale może
zacznijmy od początku.
Zbliżał się termin
oddania pracy Kaia dla tej obrzydliwej nauczycielki biologi. Szukała
najmniejszej rzeczy, aby go tylko udupić w tej samej klasie na kolejny rok, a
kiedy już nie mogła, to zadawała mu do napisania jakiś referat. Tak też było i w
tym wypadku. W poszukiwaniu jakichś materiałów postanowił wybrać się do
biblioteki, a Chińczyk sam postanowił, że będzie mu towarzyszyć. Jongin głęboko
w poważaniu miał referat o zagrożonych gatunkach, ale nie miał zamiaru zostawać
w tej szkole więcej niż potrzeba. A dodatkowy rok tym nie jest. Oczywiście nie
mogło się obyć bez kolejnej przemowy chłopaka.
- Jonginnn… jesteś
żałosny. Chen opowiadał mi o wczorajszym dniu. Boże. Co za wstyd. Jesteście
jeszcze gorsi niż dzieci. I to nie tyczy się tylko Ciebie, ale też tego
dzieciaka Sehuna. Czy aż tak trudno jest powiedzieć sobie: „Porozmawiajmy o tym
wszystkim na spokojnie?”. Nie musicie się schodzić. Chodzi mi tylko o to,
abyście zdecydowali, czy w końcu jesteście razem, czy to koniec waszego
związku. Przecież nie możecie zachowywać się tak zawsze, jak tylko na siebie
wpadniecie. Nie jesteście jakimiś pieprzonymi księciuniami. Nie myślisz, że po
dwóch tygodniach czas na jakieś poważniejsze kroki, niż snucie planów pod
tytułem: „Jak na niego nie wpaść?” Przecież to zachowanie dla dzieci z
podstawówki, a chyba dwunastu lat nie macie. A może jednak zatrzymaliście się
na tym etapie rozwojowym. Patrzę na was i aż zastanawiam się nad tym, czy wy w
ogóle myślicie. Jesteście tak leniwi i uparci, że żaden z was nie ma zamiaru
ruszyć dupy do tego drugiego. Zdasz sobie sprawę dopiero z tego, kiedy już
będzie za późno! Czy ty w ogóle kiedyś zamierzasz z nim to wyjaśnić?
Gdyby nawet nie
chciał to i tak trajkotanie Tao dotarłoby do jego uszu. Jak nie za pierwszym
razem, to na pewno za drugim, jak i trzecim. Jedno było pewne. Dopóki on sam
nie zmieni swojego nastawienia, to Chińczyk nie przestanie go maltretować.
Czułby się w jakiś sposób oczyszczony. Po wczorajszej nauce pływania miał
wrażenie, iż mógł wybaczyć już wszystko blondynowi. Można to porównać do
idealnego zrozumienia się bez pomocy słów. Kai przez tak krótki moment
zrozumiał, jak ważny jest dla niego Sehun, lecz trudno było mu to przyznać. Ta
upartość na pewno kiedyś go zabije.
- Chyba masz
rację… Musze z nim pogadać – przeczesał swoją grzywkę trochę zestresowany.
No i właśnie teraz
znajdujemy się w punkcie wyjścia. Kiedy to mina Tao wyglądała tak, jakby
zobaczył UFO lub potwora z Loch Ness.
- Co? Jak? Kim
jesteś i co zrobiłeś z Jonginem? – spanikowany Tao zaczął klepać go po
policzkach.
- Człowieku… -
zerknął na niego z ukosa – Mam Cię dopisać do listy do przejechania przez
walec?
- Okej, to jednak
ty… - odsunął się od niego – Czekaj,
wróć, CO? Jaki walec?
- Nieważne –
syknął w jego stronę – Zapomnij o tym, co mówiłem. Ja nic złego nie zrobiłem i
czekam aż ten debil przyjdzie pierwszy do mnie.
- Jonginnnn! Nie
utrudniaj tego! Mógłbyś chociaż raz nie być tak uparty!
Chłopak przewrócił
tylko oczami i pomaszerował dalej w stronę biblioteki. Chyba jednak powinien
się dokładnie zastanowić, czy jak już weźmie ten walec, to naprawdę nie
przejedzie przy okazji kilku innych osób, a w tym samego Chińczyka, który bawi
się w swatkę.
Biblioteka szkolna
była cichym miejscem, po którym zawsze ktoś się pałętał. Albo to mole
książkowe, albo ludzie na gwałt poszukujący informacji, albo po prostu przyszli
tutaj dla zwykłego zabicia czasu. Przy wejściu siedziała tylko stara
recepcjonistka pokazując każdemu wchodzącemu regulamin, który i tak wszyscy
znali. Później pozostawało tylko jakże przyjemne grzebanie po stertach książek,
z których do tego kurzyło się niesamowicie. Nie jest to dziwne w przypadku,
kiedy to jakiś atlas o zwierzętach jest otwierany raz na pięć lat. Po chwili
wałęsania się między półkami znaleźli dział z jakże bardzo interesującymi go
książkami. Dla Kaia zwierzęta stanowiły tylko małe pluszowe zabawki, które
wałęsały się pod nogami. Dlatego też pisanie jakiejkolwiek pracy na ten temat
po prostu go przerażało. Jednak na pomoc ruszył mu Tao, który po paru chwilach
znalazł tytuły, w których mogą się znaleźć potrzebne informacje.
- Wiesz Jongin. To
nie jest nic trudnego – zaczął odpowiadać na jego krzywy wzrok skierowany w
kierunku Chińczyka – Wystarczy tylko, że znajdziesz tytuły, które pasują do
słów „Zagrożone gatunki”. Po prostu musisz użyć oczów i mózgu w tym samym
momencie – dodał czując, że ten jeszcze bardziej się krzywi.
- Tak, tak, tak –
machnął na niego ręką odbierając przy tym parę książek.
Najgorszą rzeczą,
która na niego czekała, było przekartkowanie tych wszystkich dzieł. Chyba nie
było dziwne to, że była to rzecz, którą Jongin chciał jak najbardziej odwlec,
lecz jednak kiedy miał już potrzebne materiały, to nie pozostało nic innego,
jak udać się w stronę niewygodnych stolików i krzeseł. I wszystko poszło by
dobrze, gdyby prawie nagle zza zakrętu nie wpadł na niego pewien blondyn.
- Jongin? –
szepnął przestraszonym głosem, rozszerzając automatycznie swoje oczy.
- S-S-Sehun? – ten
też odpowiedział retorycznym pytaniem, bo oboje dobrze wiedzieli, kto tak
naprawdę przed nimi stoi.
Nagła fala gorąca
uderzyła w Kaia. Dobrze pamięta, że mocno przełknął ślinę, kiedy ich spojrzenia
się spotkały, a ten od razu zatonął w oczach blondyna. Książki stały się nagle
zbyt ciężkie tym samym sprawiając, że jego kolana powoli zbliżały się w stronę
podłogi. On sam dobrze wiedział, że chwila ta nie będzie trwać wiecznie, a na
lepsze wyszłoby mu, gdyby w milczeniu ominął ową osobę. Niestety urok Sehuna
totalnie zahipnotyzował bruneta. Oh pewnie sam o tym nie wiedział, ale każdy,
chociażby najmniejszy ruch sprawiał, iż wydawał się jeszcze słodszy, niż był w
rzeczywistości. Natomiast każde poruszenie jego ciała Kai wyczuwał nawet na nie
nie patrząc. To, jak lekko oddala się do tyłu najwyraźniej stwierdzając, że
jest zbyt blisko. Jak zaciska dłonie w pięści i chowa je za siebie. Widać było,
że nie tylko Kim był zdenerwowany tym spotkaniem. I nagle pomyślał, że lepszego
momentu na to nie będzie. Mocno zacisnął nadgarstki i zbierając wszystkie
porozrzucane po całym ciele kawałeczki duszy i pewnie zaczął.
- Se-Sehun- ah… -
popatrzył mu jeszcze głębiej w oczy, próbując wywrzeć na nim podobne wrażenie,
jakie to on wywarł na nim – Moż…
- Sehunnie! Mam tą
książkę!
Scena praktycznie
wyrwana żywcem z filmu. Zawsze wtedy, kiedy główny bohater w końcu zdobędzie
się na coś, co powtarza odbiorca podczas seansu musi się pojawić pewien
problem. Teraz tym problemem nie był kto inny jak Xi Luhan. Przeklęty
dwudziesto trzy latek, który planował zagarnąć blondyna tylko i wyłącznie dla
siebie. Kai szybko poskładał ze sobą fakty, które choćby tego nie chciał
brzmiały jednogłośnie. Sehun przyszedł do biblioteki z Luhanem w poszukiwaniu
jakichś książek. Zdenerwowanie zaraz zastąpiła długa pozioma kreska uformowana
z ust bruneta. Dokładnie jeszcze raz przyjrzał się Jelonkowi, zanim furia nie
ogarnęła go całkowicie od wewnątrz.
- Oooo! Gdzie ona
była? No ale to powiesz mi później. Coś zacząłeś mówić – uśmiechnął się w jego
stronę zachęcająco, jakby wiedział, co miał zamiar powiedzieć.
On tylko
uśmiechnął sarkastycznie i syknął.
- Widzę, że dobrze
się bawicie – przeszedł obok niego, szturchając go swoim ramieniem i zamierzył
w stronę stolików, zostawiając zdezorientowanego blondyna za sobą.
Niedługo potem za
jego plecami pojawił się Chińczyk, a Kai dobrze wiedział co to oznaczało.
Kolejny wykład i przedstawienie, jak to bardzo jest nim rozczarowany. Jednak
nie potrafił zrozumieć uczuć Jongina, które wyraźnie mówiły, jak bardzo go boli
fakt, że to akurat z Jelonkiem musi tu być. Nie z Krisem, czy Chenem, tylko z
obrzydliwym Luhanem.
- Kim Jongin –
zajął miejsce naprzeciw niego – Jesteś największym, skończonych, powalonym i
chorym psychicznie dupkiem. Bo inaczej tego nie da się opisać.
Dopiero gdy Kai
zobaczył znikającą za regałami sylwetkę Sehuna, obejmowaną przez Jelonka, zdał
sobie sprawę, jak wielki błąd popełnił. Wiedział też, że ma dwie rzeczy do
zrobienia. Musiał jak najszybciej zamówić walec i musiał naprawić swoje błędy.
O ile nie zmarnował ostatniej szansy.
<koniec soundtracku>
Przez zawiłe
uliczki chodziła pewna postać. Wydawałoby się, że nie wiedziała, jak ma dojść
do miejsca, które było jej celem. Jednak owy człowiek, którym był Kim Jongin
doskonale wiedział, gdzie zmierzał. Powodem, dla którego wciąż wracał w jedno
miejsce było zdenerwowanie. Wiedział, że jak wejdzie w ulicę Rozkoszy i skręci
w drugą ulicę po lewej stronie, to znajdzie się naprzeciwko domu Sehuna. Nadal
jednak zastanawiał się, czy nie lepiej będzie, jak zawróci do domu. Chyba
wiecie jak to jest, gdy czujecie mocne pompowanie krwi przez serce tym samym
sprawiając, że wydaje się, jakby miało nagle wyskoczyć z piersi. Właśnie tak
pracowało teraz to Kaia. Jego nogi nie wiadomo jak chodziły, chociaż ich
właściciel myślał, że już dawno leży, niczym plama na asfalcie, która nigdy nie
będzie mogła się podnieść. Chociaż nie było strasznego upału, to jego ręce
nadmiernie się pociły. Głośno przełykał ślinę, gdy do jego głowy wciąż
nachodziły te same pytania: „A co, jeśli już mi nie wybaczy?”, „Może jest za
późno?”, „ A co, jak już chodzi z Luhanem?”. Był tak bardzo przejęty tymi
przeprosinami, że wspomnienie imiona starszego nie wywoływało u niego
najmniejszych emocji. Jego dusza i tak już była zbyt połamana i porozrzucana po
całym ciele. Zacisnął dłonie w pięści i wypuścił powietrze: „Raz się żyje… YOLO
Jongin.”
Decyzję, jaką
podjął, żałował najbardziej wtedy, gdy stał przed drzwiami domu o numerze 369.
Po minucie wpatrywania się w dzwonek, drżącą ręką nacisnął przycisk. Nie
wiedział, czy jest szczęśliwy, czy wręcz odwrotnie, jak nikt nie otworzył. Rodzice
chłopaka wracali późno, a on sam pewnie jeszcze był w szkole. I teraz narodziło
się kolejne pytanie: „Wrócić do domu, czy poczekać, aż Oh przyjdzie?” Dobrze
wiedział, że jak teraz pójdzie z powrotem, to już nie zdobędzie się na odwagę,
aby wrócić ponownie. Usiadł więc na murku i postanowił na niego poczekać.
Po jakichś
trzydziestu minutach przed jego oczami pojawiła się blond czupryna.
- Sehun! –
powiedział to tak głośno jakby bał się, że chłopak zaraz zniknie.
Jak tylko młodszy
usłyszał swoje imię, energiczne odwrócił głowę, a jego oczy na ujrzany obraz
momentalnie się powiększyły.
- Czego chcesz? –
syknął w jego stronę.
- Porozmawiajmy –
zbliżył się do Sehuna.
- Nie chcę! –
wykrztusił i rzucił się biegiem przed siebie.
- Zaczekaj! –
Jongin rzucił się w pogoń za nim.
Miejscem
schronienia, które upatrzył sobie blondyn, była dość duża niebieska trampolina.
- Nie podchodź tu.
Wracaj tam, skąd przyszedłeś!
- Uspokój się –
Kim podszedł powoli do "kryjówki".
Miał już zamiar
chwycić się drabinki i wejść na górę do Sehuna, gdy ten przewidując co zamierza
zrobić chwycił ją wciągając do góry przy okazji uderzając Jongina w to miejsce.
Twarz obu chłopaków przybrała kamienny wyraz. Osłabiony Kai uśmiechnął się
sarkastycznie iż zagrzmiał.
- Pieprzony dupek.
Myślisz, że jakaś chujowa drabina mnie powstrzyma?
Dla blondyna nie
było już ratunku. Jedyne, co mógł zrobić, to czekanie, aż zły Kim w wielkich
cierpieniach wdrapie się na wysoką trampolinę. Po dwóch minutach już stał przed
nim z miną, która była jeszcze gorsza, niż przystawienie lufy od pistoletu do
głowy.
- Oh Sehun. Czy ty
myślisz, że przede mną uciekniesz?
- Myślałem, że
oboje chcemy od siebie uciec – syknął.
- Nie zachowuj się
jak jakiś debil! – spróbował tupnąć nogą, co spowodowało drganie trampoliny i
oboje niebezpiecznie się zachwiali.
- Że niby ja
zachowuje się tak zachowuję? – otworzył szeroko oczy i zaczął wymachiwać rękami
w akcje desperacji.
- No, a czy ktoś
inny tu jest? – prychnął Kai.
- Otóż Kim Jongin,
właśnie Cię uświadamiam, że to ty jesteś największym debilem, jaki stąpał
kiedykolwiek po ziemi! – krzyknął i odepchnął go od siebie, wywołując kolejne
ruchy w górę i w dół.
- Ja?! –
wykrzyczał.
- A kto inny!? Mam
Ci wszystko wymienić?! Nie dość, że w tak chłodny sposób odrzuciłeś mój pomysł,
nad którym tak długo siedziałem, to jeszcze zacząłeś ten głupi temat, że niby
jesteś ze mną tylko dla seksu! – w jego oczach pojawiły się łzy – Jeszcze ta
akcja na basenie! Nie tylko ty królewiczu nie chciałeś mnie uczyć! A do tego
dzisiaj w bibliotece? Czy Ciebie kompletnie powaliło? – i jedna słona kropla
spłynęła mu po policzku.
Nie udawajmy, że
na ten widok serce Kaia już do końca się roztopiło. Starł mu łzę z policzka i
miękkim głosem, całkowicie nie podobnym do jego normalnego powiedział.
- Sehunnie…
Wybaczysz mi?
W niecałym ułamku
sekundy ręce blondyna oplotły się wokół szyi Jongina, a jego kuszące usta mocno
naparły na jego. Nie trzeba było być wielkim filozofem, że gest młodszego
oznaczało słowo „tak”. Jako, że Jongin ciągle był oszołomiony obrotem sytuacji
i dotykiem chłopaka, którego tak dawno nie czuł, Sehun postanowił wykorzystać
tą sytuację. Przybliżył się do niego tak, że nic nie zmieściłoby się między
nimi i mocno wplótł palce w jego włosy. Na krótką chwilę oderwał się od ust
Jongina, aby zaczerpnąć choć trochę powietrza, po chwili zaczął przygryzać i
naciągać swoimi zębami dolną wargę bruneta. Ten po momencie, w którym uświadomił
sobie, że to jednak nie sen, wsunął swoją dłoń pod koszulkę blondyna i
zachłannie zaczął jeździć opuszkami palców po już rozpalonej skórze. Na ten
gest otrzymał tylko cichy jęk prosto w jego własne usta, co tylko bardziej go
zmotywowało do dalszego działania. Już miał zamiar zdjąć, a raczej zedrzeć ją z
blondyna, gdy ten wyprzedził ten ruch i lekko popchnął do tyłu. Kai wylądował
plecami na środku trampoliny i lekko odbił się od jej powierzchni. Zaraz nad
nim pojawił się Sehun, który od razu powrócił do dalszego wymieniania się śliną
ze swoim chłopakiem.
- A sąsiedzi? –
zapytał na jednym wdechu, zanim Oh nie zaatakował go kolejną serią pocałunków.
- Sąsiedzi? Jebać
sąsiadów – odpowiedział mu, niechętnie się od niego odrywając.
Kiedy Sehun zaczął
jeździć językiem po ustach bruneta, ten od razu wyczuł chytry plan blondyna.
Wykorzystując całą swoją siłę, zepchnął go na plecy i wdrapał na niego.
- To ja będę Cię
pieprzyć. W tej kwestii nic się nie zmieniło.
Tym razem to on
naparł na usta chłopaka i bez problemu wślizgnął się do środka. Ten natomiast
przyciągnął go jeszcze bardziej do siebie, prosząc o większą dawkę pieszczot.
Kai postanowił nie być obojętnym na jego prośby i od razu zaczął jeździć rękami
po jego torsie, zahaczając o sutki. Jednak nie zamierzał tak szybko pożegnać
się z ustami blondyna i lekko ocierając się o niego, wywołał u nastolatka cichy
pomruk, co pozwoliło Jonginowi lepiej zbadać jego jamę ustną. Swoim językiem
zaczął dokładnie zwiedzać wszystkie zakamarki. Parę razy przejechał po jego
podniebieniu, lecz nie zapomniał też o innych miejscach. Na koniec czubkiem
języka oblizał usta Sehuna i składając lekkie pocałunki na skórze, kierował się
w stronę jego szyi. Kiedy usta Kaia znalazły się u celu, blondyn wsunął swoje
ręce pod jego koszulkę i zaczął gładzić idealnie wyrzeźbione plecy. Brunet
schodził coraz niżej całując, przygryzając i lekko ssąc jego miękką skórę
dopóki nie napotkał przeszkody, którą był kolorowy materiał. Zdecydowanym
ruchem zdjął go z niego i dobrał się do wystających obojczyków Sehuna. Po
chwili lizania i przygryzania ich zostawił na jego skórze czerwony ślad, po
czym zjechał do sutków. Zaczął okrążać je językiem. W odstępie między prawym, a
lewym pozwolił blondynowi ściągnąć jego t-shirt. Począł łapczywie jeździć
dłońmi po jego torsie i plecach, lekko wbijając w nie paznokcie, kiedy brunet
zaczął schodzić coraz niżej.
- Mmmm, Jongin-ah.
Pozwól teraz mi – mruknął i powoli zaczął go z siebie zrzucać.
Leniwie się na
niego wdrapał i zaczął jeździć językiem po jego szyi, szukając na niej czułych
punktów bruneta. Po paru minutach niezadowolony z rezultatów, musnął go przy
uchu, na co ten lekko zadrżał. Sehun uśmiechnął się chytrze i przygryzł ucho
Jongina, za co w zamian dostał serię niepohamowanych jęków. Jak to zrobił
wcześniej Kai, blondyn postanowił zabawić się jego obojczykami. Przez parę
minut jeździł po nich językiem, a do dalszego działania motywowały go coraz
głośniejsze jęki bruneta. Na zakończenie zostawił w prawie identycznym miejscu
malinkę.
Po tym, jak tylko blondyn oderwał się od jego
klatki piersiowej został zaatakowany przez Jongina lekkimi pocałunkami w usta.
Ręce Kaia mocno trzymały w objęciach chudą sylwetkę Sehuna. Dalej nie mógł
uwierzyć w to, co się działo. Tak bardzo tęsknił za jego delikatnym dotykiem.
Zdał sobie z tego sprawę dopiero, gdy poczuł go z powrotem na sobie. W tym
momencie nie mógł sobie wyobrazić jakim cudem wytrzymał bez niego te dwa
tygodnie. Tak mało, a jednak tak dużo czasu, że chociażby najmniejsze muśnięcie
jego skóry wywoływało w nim same przyjemne dreszcze i z każdą kolejną sekundą
pragnął ich coraz bardziej. Jego zaćmiony umysł mógł tylko myśleć o blondynie i
tym, jak jeszcze bardziej działa na niego po tej rozłące. Pomyślał, że dla tak
niebiańskich przeżyć można było pocierpieć i powywalać parę śmietników. Jeżdżąc
językiem po jego ustach nawet nie czuł, jak trampolina lekko drga pod wpływem
ich ruchów. Teraz był w stanie wybaczyć blondynowi wszystko. Nawet mógł się
zgodzić na pomysł, od którego wszystko się zaczęło. Byle by tylko nie przeżywał
tych minionych dwóch tygodni jeszcze raz w swoim całym życiu.
- Tak bardzo za
Tobą tęskniłem – szepnął, nie otwierając oczu i dalej zatapiając się w
rozkosznych ustach chłopaka.
Ten tylko objął go
mocniej, jeżdżąc dłońmi po jego nagich plecach.
- Mmmmm… Też za
tobą tęskniłem... Jongin-ah! – krzyknął, gdy poczuł jego dłonie na swoich
pośladkach, które dokładnie badał, aby przypomnieć sobie ich kształt.
Kai mocno go z
siebie zepchnął sprawiając, że drgania trampoliny na chwilę przywróciły go do
świata żywych. Jednak jego umysł szybko powrócił do wcześniejszego stanu, gdy
tylko zobaczył leżącego pod nim rozpalonego do granic możliwości Sehuna. Szybko
pozbył się dolnej części garderoby chłopaka i zaczął gładzić wolną ręką
wypukłość, która pojawiła się na bokserkach. Ten tylko zaczął się pod nim wić,
co chwilę wyrzucając z siebie rozkoszne jęki. Chwilę później pozbył się również
swoich i poczuł, jak ręce blondyna zaczynają delikatnie gładzić jego pośladki.
Palce młodszego delikatnie krążyły po materiale, lecz Jongin czuł to bardzo
dobrze. Nawet się nie zorientował, gdy jego bielizna leżała gdzieś obok, a
Sehun nieśmiałe zaczął gładzić jego członka. Wydając parę głośniejszych jęków,
pozbył się ostatniego skrawka materiału, który zakrywał penisa blondyna. Nie
zastanawiając się dwa razy przejechał lekko językiem po jego czubku, wywołując
falę jęków od strony właściciela. Po tym od razu wsunął go całego do ust i
zaczął pieścić go językiem, czasem lekko przygryzając.
Oh czuł się jak w
niebie. Już dawno nie było mu tak dobrze. Jego umysł totalnie rozpływał się,
kiedy Kai delikatnie zajmował się jego członkiem. Nie przeszkadzało mu to, że
pod wpływem ruchów, wynikających z odczuwalnej dla Sehuna rozkoszy trampolina
zaczęła lekko poruszać się w górę i dół. Myśli chłopaka zajmowały się tylko
Jonginem. On był teraz najważniejszy i to, co mu teraz robił. Bo o tej rzeczy
brunet nie dawał tak łatwo zapomnieć swojemu chłopakowi. Z każdym kolejnym
przygryzieniem blondyn czuł, jakby odpływał coraz bardziej. Jakby udawał się do
krainy, gdzie byli tylko oni. Wiedział, że nigdy mu się to nie znudzi. To było
zbyt fantastycznie, a raczej sam Kai był zbyt fantastyczny w tym, aby mógł tak
po prostu kiedyś to porzucić. Nagle poczuł, jak dużo stracił przez dwa
tygodnie, kiedy dotyk Jongina był taki znikomy. Prawie w ogóle go nie było.
Dlatego też od lekcji na basenie był strasznie napalony, kiedy tylko zobaczył
sylwetkę bruneta. Jednak jeszcze wczoraj nie myślał, że tak szybko dostanie taką
dużą dawkę rozkoszy, sprezentowaną od swojego chłopaka. Kiedy już czuł, że
powoli traci siły, szybko odciągnął go od siebie i zaczął bawić się jego
niezbyt małym przyjacielem. Zamierzał podrażnić się z Kaiem. Dlatego też nie
włożył całego członka do swoich ust tylko zaczął go delikatnie lizać samym
językiem. Przeszedł on przez całą długość penisa bruneta i zatrzymał się na
jego czubku, powoli i nigdzie się nie spiesząc zaczął go pieścić.
- Sehun-ah…
błagam.
Jongin również
powoli rozpływał się od ruchów blondyna. Coraz bardziej się wykrzywiał i
jęczał, kiedy ten od nowa zaczynał z nim swoje igraszki. Z każdą sekunda zdawał
sobie coraz lepiej sprawę, że Sehun nie ma zamiaru przestać się z nim bawić i
gdy tylko odzyskał oddech, od razu go z siebie zepchnął. Już powoli nie mógł
wytrzymać. Trzy palce jednej dłoni włożył blondynowi do ust, a ten od razu
zaczął je lizać. Natomiast drugą zaczął bawić się końcem penisa chłopaka,
wywołując u niego lekkie wzdrygnięcia. Kiedy wiedział, że Oh odpowiednio zrobił
to, co do niego należało wyciągnął palce z ust chłopaka i jeden powoli włożył
do jego dziurki, na co ten zapiszczał i wywołał dość duże drgania trampoliny.
Po chwili dołożył kolejny, aby przygotować go na to, co go czekało, zaczął
wykonywać ruchy nożyc. W odpowiedzi na to, Sehun zaczął głośno oddychać i
jęczeć, co jeszcze bardziej podnieciło bruneta. Szybko dołożył na jeszcze małą
chwilę trzeci palec, żeby po chwili samemu wejść w chłopaka.
Z obu gardeł
wyszły dwa długie jęki. Ich serca powoli zaczęły łapać wspólny rytm. Oh sam
zaczął ruszać biodrami, kiedy nie doczekał się po paru sekundach żadnego ruchu
ze strony bruneta. Ten również począł pracować, tym samym wywołując i u siebie
serie jęków.
- Jongin–ah… -
wymruczał między jękami wychodzącymi z jego ust – Mocniej…
Kim postanowił
spełnić jego prośbę i coraz bardziej energicznie poruszał się we wnętrzu
Sehuna. W nagrodę otrzymał jeszcze parę razy głośno wymówione jego imię, zanim
głos zaczął prosić znowu.
- Jongin-ahhhhh…
SZYBCIEJ!!
Kai wcale nie był
zły za to, że tak posłusznie je wykonywał. Wręcz przeciwnie - uwielbiał je
spełniać. Po kolejnych paru pchnięciach jego towarzysz doszedł, dzięki pomocy
swojej ręki, a po kolejnych sekundach brunet spuścił się w niego.
Zmęczony i cały
spocony opadł obok Sehuna czując jeszcze, jak trampolina energicznie porusza
się i w dół i w górę dzięki ich wcześniejszym ruchom. Blondyn wtulił się w
klatkę piersiową swojego ukochanego próbując uspokoić oddech, który był
nierówny także w jego przypadku. Po paru minutach wdrapał się na niego znowu i
lekko obdarzył usta pocałunkiem.
- Jongin-ah…
Kocham cię.
Kai tylko lekko
się uśmiechnął
- Ja ciebie też
kocham, Sehunnie.
- A zgodzisz się
na ten wyjazd na wakacje? – Sehun zrobił minę słodkiego psiaka.
- Oh Sehun! – na
te dwa słowa chłopak lekko zadrżał – Jak ty na mnie działasz – ponownie się
uśmiechnął w jego stronę.
Na chwilę spojrzał
na podjazdu, a jego mina stała się kamienna.
- Ale dopiero, jak
wytłumaczymy twoim rodzicom, dlaczego leżymy na sobie nadzy na trampolinie.
Sekretna konwersacja Tao z Layem:
Od: Tao
Ej, Luhan naprawdę tak powiedział?
Od: Lay
Przecież Kris Ci powiedział… Nie mówiłbym, jakby tak nie
było.
Od: Tao
Odkąd Luhan leci na Sehuna? O.O
Od: Lay
EKHEM, CO?
Od: Tao
No przecież mówiłeś, że powiedział, że jak Sehun zerwał z
Jonginem to ma zamiar wykorzystać szansę!
Od: Lay
…TAO DO KURWY NĘDZY, COŚ TY ZNOWU BRAŁ. Luhan powiedział:
„Wyjdę gdzieś z Sehunem, aby po tym zerwaniu poczuł się lepiej” !!!
Od: Tao
… nie bij!